Mroczne ściany dźwięku

Rozmawiając o muzyce rockowej czy metalowej, podświadomie kreujemy w głowach obraz dzikich, zarośniętych kolesiów bezlitośnie katujących swoje instrumenty. Zwykle przewodzi im wokalista, kolejny dziki, który z gołą klatą, jak opętany, skacze po scenie, macha bujną szopą i jednocześnie wydaje z siebie mniej lub bardziej szalone odgłosy.

Ostrą muzykę wielu z nas kojarzy wyłącznie z męską częścią społeczeństwa. No, bo jak taka delikatna istota, jak kobieta, mogłaby wcielać się w rolę szatańskiej
i zepsutej do szpiku kości gwiazdy rocka? Nic bardziej mylnego. Jak się okazuje, są kobiety, które potrafią nieźle namieszać w świecie show businessu, pokazując ostre pazurki i wielką chęć podbicia świata.

Liv Kristine, piosenkarka pochodząca z Norwegii, swoim silnym, melodyjnym i łagodnym głosem podbiła swego czasu serca rzeszy fanów muzyki gotyckiej. Stała się nieodłączną częścią wizerunku grupy Theater of Dream, w której poza nią, łagodną blondynką, resztę stanowili wcześniej wspomniani „zarośnięci dzicy”. Jej głos był powalający i wplatał do ciężkich kompozycji elementy spokoju, nostalgii, harmonii. Ona wykorzystywała swoją delikatność dla okiełznania metalu.

Podobnie uczyniła Charon del Adel z Within Temptation, grupy grającej lekki power metal. Jej piękny, czysty i anielski głos okazał się kluczem do sukcesu, bez którego kapela zapewne zatrzymałaby się na garażowym graniu. Ona nadała ich muzyce ten charakterystyczny, magiczny nastrój rodem z powieści fantasy.

Również zespół Nightwish całą swoją twórczość opierał na sile kobiecego talentu. Rolę wokalistki przejęła tutaj Tarja Turunen, śpiewaczka operowa, która sprzymierzyła się ze złą stroną mocy. Siła i barwa jej głosu wyniosły Nightwish na szczyty popularności, na stałe wpisując formację w historii mocnego rocka. Opera połączona z metalem? Logicznie to nie może się udać, ale, jak wiemy, logika jest nielogiczna, przez co lubi płatać figle.

Te panie podbiły rocka kobiecą naturą, ale przecież powszechnie wiadomo, że władza może być też zdobyta siłą. Siłą dziką, szaloną, i charyzmatyczną. Taką jak siła Sandry Nasic, dzięki której ekipa pokręconych wyrzutków z Guano Apes wspięła się na szczyty sławy. Dla niej nawet podpalanie wlewu paliwa własnego auta, w klipie do Kumba Yo, nie stanowiło większego problemu. Jej mocny, krzykliwy głos, niespożyta energia i coraz to dziksze pomysły połączone z naturalnym urokiem, dały grupie bezpłatny bilet na pierwsze miejsca list przebojów.

Ta ekipa była mocna, ale hardcore może być jeszcze mocniejszy. Może tworzyć mroczną i piekielną ścianę dźwięku u źródła, której stałby oddział wysłanników diabła dowodzony przez succuba. Taki oddział istnieje i zwie się Arch Enemy a succubem jest Angela Gossow. Kto słyszał – ten wie, kto nie słyszał, tego zachęcam do sprawdzenia. Diabelskie odgłosy, jakie potrafi wydobyć z siebie ta kobieta zwyczajnie mrożą krew w żyłach, a w nocy nie pozwalają spokojnie zasnąć. Moc, siła, agresja i zaprzedanie duszy diabłu, to był jej przepis na podbicie metalu.

Słowem podsumowania, to właśnie takie panie są doskonałym dowodem na to, że między szalonymi zastępami perkusistów, gitarzystów, basistów i różnego rodzaju wyjców jest dużo miejsca dla kobiet. Wymagany jest tylko jeden warunek – muszą być hardcorowe.

Fot. www.angelagossow.com

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*