7 lipca odbyły się testy Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa – Modlin. Nowe lotnisko oddalone jest około 30 km od Warszawy, ma obsługiwać przede wszystkim tanich przewoźników i odciążyć Port Lotniczy im. Chopina. Z samego rana na teren nowego lotniska w Nowym Dworze Mazowieckim przybyły tłumy ludzi. Każdy miał udawać rozpoczęcie podróży. Uczestnicy testu otrzymywali indywidualne numery, deklarowali bagaż. A następnie przechodzili procedury związane z wylotem i przylotem.
Zaczęło się od chaosu z wydawaniem biletów i kart pokładowych. Obsługa sprawiała wrażenie jakby nie miała pomysłu na sprawne rozdanie dokumentów, potem było – niestety – jeszcze gorzej. Przy stanowiskach odprawy pasażerów stało po kilka osób z obsługi, ale tylko jedna lub dwie faktycznie się nią zajmowały. Wskutek tego tworzyły się długie kolejki. Ustawiały się one także do kontroli bezpieczeństwa. I tutaj więcej było obserwujących niż pracujących. Tę kontrolę przeszedłem, mimo iż okazałem… nie swój dokument.
Uff, pozostały już tylko dwa etapy i można było odlecieć. Najpierw sprawna kontrola dokumentów wykonywana przez Straż Graniczną. Potem, po dłuższym oczekiwaniu, wejście na pokład samolotu. Kontrola kart pokładowych i dokumentów tożsamości znów nie była dokładna. Ponownie zostałem przepuszczony z dokumentem innej osoby.
Końcowa część testu odbyła się w strefie przylotów. Tutaj była tylko jednak kontrola wykonywana przez Straż Graniczną. Przebiegała szybko i sprawnie.
Na terenie terminala nie ma klimatyzacji, więc było gorąco i duszno. Organizatorzy nie pomyśleli o przygotowaniu jakichkolwiek napojów chłodzących. Nie pomyśleli o przygotowaniu choćby gadżetów dla osób, które poświęciły swój czas i pieniądze na przyjazd na lotnisko. Nie wypełnialiśmy żadnej ankiety, ani nie zgłaszaliśmy uwag i wniosków. Wszyscy, którzy przeszli kontrolę po przylocie, mogli – nie pytani o nic – opuścić lotnisko.
Fot. www.modlinairport.pl
Dodaj komentarz