Wciąganie wciąga…

– Wiele osób, które dowiedziały się o twojej przeszłości, zadaje sobie pytania: Jak to się zaczęło? Co skłania młodych ludzi do sięgania po narkotyki? Problemy, chęć eksperymentowania, nuda?
– No właśnie, nie rozumiem tego! Ze mną było tak: dzień przed Sylwestrem, kiedy wstałam po imprezie, rozmawiałam z kolegami o ludziach, którzy noc wcześniej wciągali. Nie mieściło mi się to w głowie! Po co?! Przecież można bawić się inaczej. Wieczorem spotkałam kolegę, nie widzieliśmy się kilka lat. Byłam bardzo podekscytowana tym, że go widzę, więc gdy powiedział, że musimy razem wciągnąć, żeby mieć co wspominać, od razu powiedziałam „tak!”. Piłam piwko, byłam na wielkim kacu, nie myślałam. Potem szybkie ogarnianie towaru, z tym nie było problemu…

– I co poszło na pierwszy ogień?
– Amfetamina. Wzięliśmy 3 gramy, na zjazd i Sylwestra. Nie miałam pojęcia, co to zjazd i czy 3 gramy to dużo. Nic nie wiedziałam.

– Z reguły, niewiedzy towarzyszy strach. Pojawił się on i u ciebie?
– Nie wiem, czy można to nazwać strachem. W głowie miałam ciągle pogadanki ze szkoły i telewizji, ale jednak widziałam kolegów nakręconych na wciąganie – nie mogłam odmówić. Całą drogę tłumaczyli mi, co muszę zrobić, czego nie mogę. Fajnie się czułam, jako weteranka miejscowego klubu próbowałam wszystkich alkoholi, fajki i marihuanę paliłam non stop. W końcu było to coś nowego!

– Czyli przedtem zażywałaś miękkie narkotyki, można więc powiedzieć, że i w twoim przypadku marihuana była furtką do poważniejszych problemów…
– Słyszałam to stwierdzenie, nigdy się z nim nie zgadzałam, no, ale nie da się ukryć, że tak właśnie było…

– Mieliście prochy, koledzy już przygotowani, miałaś czas, aby zmienić decyzję.
– No, niby miałam, ale chłopaki wyglądali jak mistrzowie! Czułam się bezpiecznie dzięki temu, że tak wszystko mi tłumaczą. W głowie była tylko ekscytacja. Umówiliśmy się ze znajomymi na wieczór, ale nie chcieliśmy, żeby ktoś inny się dowiedział, że wciągamy. Tylko nasza trójka. I tu pojawiło się pierwsze kłamstwo w związku z ćpaniem. Wieczór spędzaliśmy w takiej kanciapie na moim podwórku, aby wciągać wychodziliśmy do domu. Pisaliśmy sobie potajemnie sms-y i wychodziliśmy ze strychu na raty, aby nikt niczego podejrzewał.

– A pierwsza kreska?
– Byłam podjarana, chłopaki już wciągnęli swoje, została moja. Bardzo się śmiałam! Nie wiem dlaczego, chyba z własnej głupoty. Prawie wszystko rozdmuchałam, no ale w końcu poszło!

– Co jest takie pociągające, że młodzież chce się w to bawić?
– Poczułam, jak serce szybciej bije, a włosy jeżą mi się na całym ciele, w jednej sekundzie! I to uczucie mnie wciągnęło. Umówiliśmy się na kilka kresek, ale potem nikt tego nie pilnował, chodziliśmy co chwilę, aby tylko znów poczuć ten przypływ mocy. Już nie do domu, za daleko. Wyobrażasz to sobie?! 10 metrów było za daleko! Lusterko z towarem i ruloniki mieliśmy przygotowane zaraz za drzwiami, ukryte tak by inni nie widzieli. Potem dawaliśmy sobie znaki, ktoś wychodził do „toalety”, „porozmawiać przez telefon” itd. Całe 3 gramy poszły od 20 do 3 rano. Wyginało nam palce, twarze, paliliśmy fajkę za fajką, piliśmy non stop, ciągaliśmy nosami, tupaliśmy nogami, gadaliśmy jak katarynki. To, że razem w tym siedzieliśmy, ewidentnie nas zbliżyło.

– A na drugi dzień? Były wyrzuty sumienia?
– Po nieprzespanej nocy, poznałam zjazd. Myślałam, że umieram, serce bolało mnie niesamowicie, nie mogłam złapać tchu, strasznie się denerwowałam. Poszłam do drugiego pokoju, w którym próbował usnąć ten, który mnie do tego namówił. Zrobiłam mu awanturę.

– Czyli jednak rozsądek wygrał! Żałowałaś?
– Nie, nie miałam czasu na złoszczenie się na siebie. Kumpel miał odłożyć coś na zjazd, ale wszystko „zjedliśmy” poprzedniej nocy. Czułam się okropnie, a przed nami był Sylwester! Przetrzepaliśmy wszystko, znaleźliśmy woreczek, z którego trochę usypaliśmy, pozdrapywaliśmy z lusterka i mieliśmy po kresce. Nawet nie wiesz, jaka to była dla mnie ulga…

– Ulga? Od razu czułaś potrzebę zażycia kolejnej dawki? Niektórzy mówią, że jeden raz nie uzależnia…
– Bzdura! Na pewno powiedziała to osoba, która już bierze. Każdy się tak broni. My umówiliśmy się, że nie wciągamy (w końcu miała to być jednorazowa przygoda), ale zaraz uznaliśmy, że nie wytrzymamy. Jazda do miasta, mamy towar. Mieliśmy zaczekać do wieczora. Zdrowy rozsadek się we mnie odezwał, co prawda pobudzony strachem, bo bardzo źle się czułam, ale jak tylko dotarliśmy na imprezę znów się zaczęło. Alkohol, tańczę, kreska, zabawa. I tak dopiero kolejnej nocy zmrużyłam oczy. Ale nie był to najprzyjemniejszy sen. Niesamowity ból, zimne poty.

– Ten zjazd ciebie nie zniechęcił? Na samo wspomnienie o tym zbladłaś…
– Wiesz, teraz na pewno! Tamten stan może by mnie zniechęcił, gdyby nie fakt, że ciągle pamiętałam o tym, jak pięknie spędziłam czas. Postanowiłam przenieść to na szerszą skalę, rozumiesz, pokazać znajomym, jak może być fajnie.

– I co, poszli na to?
– Nie, i to mnie zgubiło. Zamiast posłuchać ich rad, uznałam, że są po prostu sztywni. Przestaliśmy bujać się razem na imprezach. Teraz przebywałam w gronie miłośników śniegu. Poznawałam setki ludzi, wszyscy krzywi, z wytrzeszczem oczu, większości imion nawet nie znam. Cotygodniowe maratony obfite były w długie śledzie, wciągane jeden za drugim. A kaska nie leciała z nieba, może na fazie tak, ale nie w prawdziwym świecie.

– Skąd zatem brałaś pieniądze? Każdy wie, że nie jest to tania rzecz. Kradłaś, miałaś sponsora?
– Sponsora może nie, ale miałam „dobrych kolegów”, oni zawsze byli zadowoleni, kiedy mogła im towarzyszyć fajna dziewczyna. Często wtedy kłamałam. Zawsze było dobrze wspomnieć o jakiejś lipnej składce do szkoły, wycieczce, która się nie odbyła. No, ale na dłuższą metę tak się nie dało. Apetyt rósł w miarę jedzenia. Poznałam inne wspomagacze, lepsze, droższe, niebezpieczniejsze. Na takich zamkniętych imprezach działy się kosmiczne akcje. Nie raz odstawiłam striptiz lub poszłam na całość z gościem, który normalnie odpychał mnie na sam widok. Raz zdarzyło mi się ukraść towar przyjacielowi, ale to już inna przykra historia. Bujałam się tak półtora roku

– A co na to bliscy?
– Myśleli, że odreagowuję po ciężkim rozstaniu. Zresztą, okłamywałam ich. W domu byłam grzeczna. Grzeszne myśli miałam tylko w głowie, a one przecież nikomu nie robiły krzywdy, prawda?

– Skoro taki tryb życia nie był dla ciebie niczym złym, co sprawiło, że zapragnęłaś zmiany?
– Na jednej z imprez poznałam chłopaka. Na niego nie działały sztuczki, które perfekcyjnie wypróbowałam na innych. Zaintrygował mnie i zaczęło mi na nim zależeć. Myślę, że ja jemu też wpadłam w oko, bo inaczej nie pytałby znajomych o mnie. Powiedzieli mu, że co imprezę biegam wykręcona od ćpania. Opowiedzieli o wszystkich melanżach, kiedy to mój stanik wisiał na barze, a ja zadowolona szalałam na parkiecie, albo wychodziłam z brudnym nosem z toalety. Mimo że przez cały czas nie obchodziło mnie zdanie innych, to w momencie, kiedy mi o tym wszystkim mówił, poczułam wstyd. Zapragnęłam się zmienić, to dało mi kopa, zobaczyłam, jak to wygląda z boku i, wiesz, zniesmaczyłam się na swój widok.

– Było trudno? Przecież to już w ciebie wrosło, no nie będę ukrywać, ciebie każdy już znał właśnie z tych akcji.
– Nawet nie wiesz, jaki to był dla mnie problem. W międzyczasie dużo znajomych wskoczyło na mój poziom. Przebywając z nimi, nie mogłam patrzeć jak rolują banknoty, wiedziałam, co będą robić. Ale miałam cel. Po za tym dużo wsparcia dał mi właśnie tamten chłopak. Nie raz oberwał ode mnie: gryzłam, szarpałam, krzyczałam. Błagałam na kolanach o choć jeden wieczór na prochach. Był twardy. W pewnym momencie nawet go nienawidziłam, ale teraz wiem, że robił to dla mnie.

– Dzisiaj, jak się trzymasz?
– Jestem z moim wybawicielem, nie potrzebuję narkotyków, aby unosić się nad ziemię. Jest ciężko, ale nie dlatego, że ciągnie mnie do dragów, ale dlatego, że studiuję za granicą i odległość jest przytłaczająca. Musiałam zmienić całkowicie otoczenie. Nie palę, nie imprezuję, studiuję na renomowanej zachodniej uczelni, nie byłam przecież nigdy głupia. Czasem chcę się odizolować, walnąć kreskę, poczuć przyspieszone bicie serca, ale zaraz myślę o najbliższych. Miłość jednak działa cuda, ale to akurat w moim przypadku, bo znam takich, co i nawet ukochaną osobę byli w stanie poświęcić dla odrobiny odlotu.

– A co powiesz innym, jakaś przestroga?
– W tym czasie, który mogłam tobie poświęcić nie dałam rady opisać wszystkiego. Niektórym może się wydawać, że skoro się wywinęłam, to taki paromiesięczny epizod w życiu ubarwi trochę szare egzystowanie. A przecież w tym czasie straciłam szacunek, zdrowie i godność, nie mówiąc już o pieniądzach. Egoizm jest tu najgorszym wrogiem, bo sięga się takiego poziomu, że nawet sam dla siebie jesteś egoistą. Nie pozwólcie na to, żeby wasz ślepy umysł decydował za rozsądek! Nawet jedna kreska „na spróbowanie” uruchamia lawinę niebezpieczeństw. Szkoda życia… Szkoda!

Rozmawiała:
Beata Użarowska

Fot. Andrzej Piechocki

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*