W XXI wieku mieliśmy okazję oglądać aż 43 spotkania między FC Barceloną a Realem Madryt. Gdyby trzeba było wybrać najlepsze, wczorajsze spotkanie z pewnością znalazłoby się w czołówce. Do prowadzącego w tabeli Realu, Katalończycy tracili przed tym meczem 4 punkty i żeby myśleć jeszcze o mistrzostwie, musieli go wygrać lub przynajmniej zremisować i liczyć na potknięcie Królewskich w dalszej fazie rozgrywek. Od dawna jednak zawodnicy Barcy zapowiadali, że jadą tylko po zwycięstwo i, choć faworytem tego spotkania nie byli, cel udało im się osiągnąć.
Od początku obie drużyny wzięły się ostro do ataku, a wynik meczu już w 7. minucie otworzył Andres Iniesta, który po podaniu Messiego popisał się znakomitym strzałem w górny róg bramki, po raz kolejny udowadniając, że w ważnych momentach jest graczem na wagę złota. To był jednak dopiero początek emocji. W 21. minucie, po kapitalnym zagraniu Angela Di Marii, Karim Benzema zrewanżował się za zmarnowaną 10 minut wcześniej sytuację i strzałem głową pokonał Victora Valdesa, wyrównując stan meczu. Warto nadmienić przy tym, że Argentyńczyk Di Maria zagrał kapitalne 45 minut i był zdecydowanie najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem Realu w pierwszej połowie meczu. Jeszcze przed przerwą obejrzeliśmy po jednej bramce dla każdej z drużyn. Już 3 minuty po swojej pierwszej bramce, Benzema po raz kolejny wpisał się na listę strzelców, tym razem popisując się świetnym strzałem po kolejnej fantastycznej asyście Di Marii. Losy meczu odwróciły się więc w ciągu kilku minut, jednak goście mają w swoim składzie Leo Messiego, który miał jeszcze wiele do powiedzenia tego wieczoru. W 42. minucie po wymianie podań, Argentyńczyk pokonał Diego Lopeza, przywracając nadzieje kibicom Blaugrany. Tuż przed przerwą Karim Benzema miał jeszcze szansę ustrzelić hat-tricka, jednak po jego strzale głową piłka o centymetry minęła bramkę Valdesa.
Druga część spotkania była bardziej dramatyczna niż niejeden film Stanleya Kubricka. Zobaczyliśmy jeszcze trzy bramki, a każda z nich zdobyta została z jedenastego metra. Najpierw do tego punktu podszedł Cristiano Ronaldo, który w 54. minucie został sfaulowany na pograniczu pola karnego. I choć zawodnicy Barcy upierali się, że Portugalczyk przewrócił się jeszcze przed ,,szesnastką”, sędzia pozostał nieugięty i podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Ronaldo. Wszystko znów zaczęło układać się dobrze dla Królewskich, jednak po raz kolejny nie trwało to zbyt długo. W 64. minucie kolosalny błąd popełnił stoper Realu – Sergio Ramos, faulując Brazylijczyka Neymara w polu karnym. Sędzia podyktował drugą jedenastkę tego wieczoru, a na dodatek Real do końca spotkania musiał grać w dziesiątkę, gdyż za swój faul Ramos wyleciał z boiska. Do piłki podszedł Leo Messi, po raz drugi wyrównał stan pojedynku. Barcelona grająca z przewagą zawodnika zaczęła napierać na bramkę gospodarzy. Najpierw, w 74 minucie, blisko zdobycia gola był Dani Alves, jednak piłka po jego uderzeniu trafiła w słupek. 9 minut później swój geniusz po raz kolejny pokazał Iniesta i mając przed sobą dwóch obrońców, wymusił kolejny rzut karny dla gości. Do piłki znów podszedł Messi i pięknym strzałem pokonał Diego Lopeza, zamykając wynik spotkania i dając swojej drużynie prawdopodobnie najcenniejsze zwycięstwo w tym roku.
Gran Derbi po raz kolejny nas zaskoczyło. Najbardziej prestiżowy pojedynek współczesnego futbolu nie zawiódł swoim poziomem, był także wyjątkowy pod jednym, bardzo ważnym dla losów Primera Division, względem. Mianowicie, największymi wygranymi tego pojedynku są… zawodnicy Atletico Madryt, którzy dzięki porażce swojego lokalnego rywala objęli fotel lidera hiszpańskiej ekstraklasy. Obecnie obie drużyny z Madrytu mają po 70 punktów, a Barca będąca na 3. miejscu, jest o punkt gorsza. Do końca sezonu pozostało jednak jeszcze 9 kolejek i wciąż wszystko może się wydarzyć.
www.lfp.es
Dodaj komentarz