Amerykanie uważają, że pierwsza kadencja to dla prezydenta czas walki o reelekcję, w drugiej powinien zapisać się w historii. Andrzej Duda zaczyna właśnie drugą i ostatnią część swojej prezydentury.
Ceremonia zaprzysiężenia prezydenta wzbudziła kontrowersje. Na uroczystość nie przybyli politycy kojarzeni z opozycją, jak byli prezydenci: Lech Wałęsa, Bronisław Komorowski czy byli premierzy: Leszek Miller i Włodzimierz Cimoszewicz. Zwolennicy opozycji przekonywali w mediach społecznościowych, że uczestniczenie w tym wydarzeniu byłoby legitymizacją prezydentury człowieka, który przyłożył rękę do niszczenia chociażby wymiaru sprawiedliwości. Jednak nie wszyscy przeciwnicy obecnego prezydenta byli aż tak stanowczy.
Emocje wokół zaprzysiężenia. Bartłomiej Sienkiewicz argumentował, że musi być na zaprzysiężeniu, ponieważ w ten sposób wyraża swoje przywiązanie do instytucji państwa. Nastroje tonował również skłaniający się ku politycznemu centrum Władysław Kosiniak-Kamysz. Lider PSL uczestniczył w zaprzysiężeniu, gdyż uznał, że Polska musi się jednoczyć. Mimo że temperatura politycznego sporu wciąż wzrasta, musimy podejmować działania koncyliacyjne – tak można interpretować jego stanowisko. Zaprzysiężenie odbywało się w obecności członków Zgromadzenia Narodowego. Uroczystość zainaugurowali marszałkowie Sejmu i Senatu – Elżbieta Witek i Tomasz Grodzki. To dobrze, iż politycy dwóch partii rywalizujących ze sobą, mogli wystąpić wspólnie.
Rodzina, bezpieczeństwo. Przemówienie Andrzeja Dudy było przewidywalne. Prezydent skupił się w nim na podkreśleniu znaczenia rodziny, mówił o bezpieczeństwie i nadzwyczajnych okolicznościach, w których został wybrany na urząd. Zadeklarował, że będzie chciał być prezydentem wszystkich Polaków. W trakcie orędzia protestowali przedstawiciele lewicy przeciwko dyskryminacji społeczności LGBT. Tęczowe maseczki symbolizowały ich stanowisko w tej sprawie.
Czas na poprawę. Pierwsza kadencja Andrzeja Dudy to czas prezydentury pasywnej. Prezydent nie ma realnej władzy w systemie parlamentarno-gabinetowym, może być hamulcowym, człowiekiem, który działa mitygująco na władzę obierającą zbyt ostry kurs. Temu jednakże nie podołał. Wprawdzie wetował ustawy wprowadzające znaczące zmiany w Sądzie Najwyższym czy Krajowej Radzie Sądownictwa, zapobiegł centralizacji samorządu terytorialnego, gdy zawetował ustawę o Regionalnej Izbie Obrachunkowej, ale to niewiele. A. Duda postrzega Lecha Kaczyńskiego jako mentora i dlatego zapewne wykazuje lojalność wobec jego brata, nie jest w stanie wybić się na podmiotowość. W zjednywaniu sobie wyborców pomogło mu to, że w zasadzie zjeździł całą Polskę.
Prezydent zacieśnił współpracę z Donaldem Trumpem w sferze obronnej i energetycznej. Zbliżenie do USA kontrastuje z utratą partnerskich relacji z możnymi w strukturach unijnych. Tymczasem prezydent USA ma nikłe szanse na reelekcję. Polityka zagraniczna A. Dudy była mało elastyczna. Prezydent skupił się na realizacji regionalnych inicjatyw (np. Trójmorze), Polska za jego prezydentury aspiruje, by być liderem w Europie Środkowej, natomiast nie potrafi nawiązać dobrych relacji z unijnymi potentatami.
Fot. z ekranu tv – Polsat News HD
Dodaj komentarz