Kłamstwo to dziś standard. Niestety

Słowo jest dla mnie przede wszystkim środkiem wyrażania myśli. Pisane towarzyszy mi niemal bez przerwy. Należę do entuzjastów jego kultu, ale nie znoszę efekciarstwa, które na ogół przeradza się w infantylne pustosłowie.

Często piszę teksty publicystyczne (od kilku lat komentuję wydarzenia piłkarskie w ligach zagranicznych (głównie angielska Premier League, hiszpańska La Liga i Liga Mistrzów) na swoim blogu barteknajtkowski.blox.pl. Ostatnio, w czasie praktyk, pisałem też o polityce międzynarodowej na stronie newsmap.pl.

Mimo że jestem koncyliacyjny, lubię czasami zapoznać się z opiniami autora, który wbija szpilki adwersarzom, posługując się swadą i ironią, czyli tym, co znamionuje językową kreatywność. Niestety, dziś słowo jest notorycznie marginalizowane w przekazie medialnym. Obecnie liczy się tylko treść informacji, wartościowy komentarz nie wzbudza zainteresowania wielu osób. Zaczynam się niepokoić stanem polskich mediów i intelektualnymi zdolnościami Polaków, gdy obserwuję rosnącą popularność skandalizujących brukowców. Mam wrażenie, że język upada coraz niżej, wkrótce pewnie sięgnie dna. Radykalizacja redaktorów to jednak rzecz poniekąd zrozumiała w obliczu pogłębiających się podziałów w naszym społeczeństwie. Tak czy inaczej, istnieje coś takiego jak etyka dziennikarska, publicyści powinni unikać faworyzowania kogokolwiek, tymczasem niektórzy wchodzą w rolę frontmanów najważniejszych partii.

Ludzie pióra powinni się pięknie różnić, pluralizm bowiem służy poprawie standardów debaty publicznej. W PRL żaden lewicowy idealista nie powiedział złego słowa o wychwalającym każdy aspekt gospodarki wolnorynkowej i generalnie systemu kapitalistycznego Kisielu.  Dzisiaj, w opinii publicznej, prawicowiec to zwykle rasista, ksenofob, klerykał, natomiast lewicowiec to komunista, kosmopolita, antyklerykał. Błędem dzisiejszych dziennikarzy jest ich skłonność do generalizowania i tworzenia krzywdzących stereotypów. W wielu mediach istnieje cenzura wewnątrzredakcyjna. Rafał Woś, stracił etat w „Polityce” za publikację felietonu na portalu Gazeta.pl, od którego redakcja się odcięła. Gdzie się podziali rebelianci słowa, którzy nie bali się iść pod prąd, nie bali się nonkonformizmu, oportunistami gardzili. Kisiel czy Tyrmand byli niepowtarzalni, dziś takie pisanie nie wchodzi w grę.

Zanik obiektywizmu w mediach to znak czasów. Ludzie unikający jednoznacznego opowiedzenia się po którejś ze stron sporu są dla zwolenników czarno- białej, maksymalnie uproszczonej wizji świata, koniunkturalistami. Jeśli ktoś nie chce uczestniczyć w agitacji czy manifestacji niechęci wobec danej osoby, musi się zmierzyć z argumentami ad personam. Jakiś czas temu takich publicystów, dla których priorytetem jest niezależność i merytoryczna analiza sytuacji, zaczęto stygmatyzować jako tzw. symetrystów, wszak na wojnie nie zakłada się klubów dyskusyjnych. W takich warunkach nie ma miejsca na wymianę zdań, to bowiem wymaga choćby chwili namysłu, natomiast z dużą łatwością przychodzi wielu ludziom ubliżanie niemal każdemu, kto ma odmienne poglądy. Hejt jest dziś szalenie popularny, gdyż ośmiela chamów, których z roku na rok przybywa w społeczeństwie. W mediach nasilają się tendencje, które w dużym stopniu sprzyjają tej wulgaryzacji przekazu.

Słowem rokiem dwa lata temu była postprawda. Kłamstwo to dziś standard, zatem siłą rzeczy zmieniła się definicja tego słowa. Po co jednak używamy jakiegoś absurdalnego eufemizmu, mówiąc o ewidentnych łgarstwach?!

Włodzimierz Szaranowicz przygodę z dziennikarstwem rozpoczął w radiu. U progu swojej kariery szukał wskazówek, dlatego postanowił zasięgnąć opinii nestora polskiego dziennikarstwa sportowego Bohdana Tomaszewskiego. Był on dlań dla autorytetem. Słynny komentator Wimbledonu doradził wtedy swojemu młodszemu koledze, żeby dużo czytał. No właśnie, sęk w tym, że dzisiaj dziennikarze niewiele czytają. A przecież to daje dogłębne spojrzenie na wiele spraw. Tymczasem należy zwracać uwagę na pewne uwarunkowania społeczno-kulturowe (zwycięstwo Argentyny z Anglią ze słynnym golem Maradony na mundialu w 1986 roku było odwetem za utracone na rzecz Brytyjczyków Falklandy), związki polityki i sportu (zjednoczenie narodu wokół reprezentacji rugby RPA po zniesieniu apartheidu, które uwieczniono w filmie Invictus – Niepokonany czy też przyznawanie organizacji piłkarskich MŚ antydemokratycznym reżimom z Rosji i Kataru).

Czytanie wyszło z mody. To ponura konstatacja, zważywszy, że ono właśnie najlepiej wpływa na nasze myślenie, w największym stopniu umożliwia nam poszerzanie horyzontów. Człowiek nieczytający łatwiej ulega różnym manipulacjom i propagandzie. Szkoda, że większość osób nie zdaje sobie z tego sprawy.

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*