To genialna fantastyka

Planowaliście kiedyś przeczytać kilka stron nowej książki do snu, ale zatraciliście się w niej tak, że nawet nie zauważyliście, kiedy dotarliście do ostatniej kropki, gdy za oknem zrobiło się już jasno? Tego doświadczyłem dzięki Adamowi Silverze.

„Nasz ostatni dzień” przyciągał moją uwagę jednoznacznością tytułu. Bardzo długo rozważałem chęć poznania fabuły, której zakończenie jest jasno zasugerowane. Ostatecznie ciekawość zwyciężyła i kupiłem tę książkę, nie wiedząc o niej praktycznie nic. I jest to jedna z lepszych moich decyzji czytelniczych.

Silvera przedstawia intrygującą, ale i nieco przerażającą, wizję świata, w której istnieje nieomylna… Prognoza Śmierci. Jej heroldzi codziennie dzwonią do setek ludzi z informacją, że w ciągu 24 godzin niechybnie zginą. Na ich liście znaleźli się główni bohaterowie powieści, Mateo i Rufus. Oficjalnie zostają Zgonersami i już w tym miejscu muszę się pokłonić Silverze za dogłębne przemyślenie potencjalnego wpływu Prognozy Śmierci na społeczeństwo. Jej obecność w popkulturze, specjalne bary, atrakcje i social media – Odliczacze, mają pomóc Zgonersom przeżyć ostatni dzień jak najlepiej, ale też oswajać ze śmiercią innych ludzi. Trochę jak średniowieczna sztuka.

Pośród tych mediów wyróżnia się aplikacja Ostatni Przyjaciel, stworzona z myślą o tych, którzy w dniu ostatecznym, z różnych przyczyn, są samotni. To za jej pośrednictwem, zamknięty w sobie, Mateo poznaje Rufusa, chłopaka z dużym bagażem emocjonalnym. Obaj szukają wsparcia.

Silvera zastosował nietypową narrację pierwszoosobową, zawierającą punkty widzenia wielu bohaterów. Część wydarzeń opisana jest więc z perspektywy Mateo, część z Rufusa, pojawiają się też obserwacje postaci drugoplanowych, a nawet epizodycznych. Ten rzadko spotykany zabieg dowartościowuje fabułę, pozwala na bardzo bliskie poznanie bohaterów i ich historii. Uwydatnia różnice i zmiany zachodzące w nich na kartach powieści.

Mimo że książkę zacząłem z nastawieniem „na końcu i tak przecież umrą”, to z każdą kolejną stroną coraz bardziej zżywałem się z bohaterami i po cichu liczyłem na klasyczny „happy end”. Silvera umiejętnie tę nadzieję podsycał, co ostatecznie nadało finałowi mocniejszego brzmienia i skłoniło do refleksji.  „Nasz ostatni dzień” to piękna, mądra historia o przełamywaniu własnych granic, pokonywaniu słabości, o stracie i rozliczaniu się z przeszłością. Uświadamia, ile może dać dobry przyjaciel w odpowiedniej chwili i pokazuje, jak przyjaźń może ewoluować. Jest przemyślana i bardzo osobista, co przekłada się na jej niepowtarzalność.

Silvera wyciągnął mnie z zastoju czytelniczego. Dzięki niemu na nowo odkryłem ból po skończeniu książki, kiedy, mimo usilnych starań, nie znajduje się już kolejnych linijek tekstu. To genialna fantastyka, znacznie bliższa rzeczywistości, niż wydaje się to na pierwszy rzut oka.

2 komentarze do To genialna fantastyka

Skomentuj zuzu Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*