Jeszcze chwilę temu odczuwałem lekkie mrowienie. Teraz już nic. W najlepszym przypadku to martwica tkanki. A prawy? Prawy, jak się masz? Prawy milczy.
Ruszyliśmy o czasie. Podstawiany. Bezprzedziałowy. Nie było brudniej niż zwykle. Paprochy, tu i ówdzie włos, szyba z nalotem. Nie zaskoczył też niczym zapach. Normalka. Nuta głowy – tak zwany dziad. Nuta serca – papieros wypalony naprędce w WC. Nuta bazy – papieros w materii na siedzeniach. Było miękko. Tapicerka odpowiednia. Wystarczająco gruba na dwie i pół godziny. Nie przypuszczałem, że czeka mnie dłuższa podróż. Prawy też nie.
Górczyn. Zaniepokoiłem się, że stoimy tak długo. Zero komunikatu. Coś tam, ktoś tam. Robiło się coraz cieplej. I coraz twardziej. Ona zaczęła się nerwowo wiercić. Poprawiać skrawek swetra. Prawy zaczął narzekać.
Awaria. Weszli, przemknęli, powiedzieli. Ile to potrwa? Nie wiadomo. Jedyne wyjście – przetoczenie pociągu do Głównego. A potem przesiadka. Czekanie. Ciepło, cieplej, parzy. Polska grilluje. Cellulit zamienia się w cellulitis. Dewastacja tkanki łącznej. Próbowałem wytłumaczyć prawemu, że to jest tak: albo czarne albo białe. Albo minus, albo sauna. Ale mnie nie słuchał. A ja nie miałem mu tego za złe. Ona kręciła się jak pomylona. Piekło.
Opuściliśmy tropiki, aby przenieść się w krainę zimna. Nowy skład, poza tym – klasyka. Podstawiany. Bezprzedziałowy. Nie było brudniej niż zwykle. Paprochy, tu i ówdzie włos, szyba z nalotem. Nie zaskoczył też niczym zapach. Normalka. Nuta głowy – tak zwany dziad. Nuta serca – papieros wypalony naprędce w WC. Nuta bazy – papieros w materii na siedzeniach. Było miękko. Tapicerka odpowiednia. Wystarczająco gruba na dwie i pół godziny. Ale prawie tyle spędziliśmy na ruszcie.
Już mi nawet nie jest zimno. Krioterapia uczyniła swoje. Godziny siedzenia też. Pierwszy raz w życiu żałuję, że nie jesteśmy pupą J Lo. A prawy? Prawy, jak się masz? Prawy milczy.
Fot. Agnieszka Radwan
Dodaj komentarz