Spróbuj wyobrazić sobie siebie jako osobę starszą. Spróbuj wyobrazić sobie siebie jako osobę niedołężną, schorowaną. Spróbuj wyobrazić sobie Twoje dzieci dotknięte chorobą uniemożliwiającą normalne funkcjonowanie. I w końcu, spróbuj wyobrazić sobie siebie jako wolontariusza.
Co zobaczyłeś? Bo ja uśmiechnięte twarze, wyraz wdzięczności u ludzi potrzebujących pomocy i radosny błysk w oku osoby, która zyskała nadzieję. Udzielając się w Polskim Czerwonym Krzyżu, Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy czy na koszalińskim festiwalu „Integracja Ty i Ja” otaczały mnie właśnie takie widoki. W takich momentach, uświadamiamy sobie, że rzeczy, które dla nas są banalne, przyziemne, dla kogoś mogą równie ekscytujące, jak lot balonem. I nieważne, czy jak ja, przewieziesz dziecko rowerem po parku, przyspieszając gdy krzyczy z radości, uszyjesz niepełnosprawnemu misia, czy po prostu pomożesz w zbiórce pieniędzy na WOŚP. Ważne, że widać efekty twojej pracy. I pal licho, czy miś jest krzywy czy nie, z pewnością będzie mocno kochany.
Wolontariat jednak to nie tylko zajmowanie się innymi. To również pomoc przy organizacji imprez, na przykład Wielkiego Grillowania UAM czy Juwenaliów. Udzielałam się również tam i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że głównie była to świetna zabawa. Łatwo było połączyć pracę z przyjemnością i czerpać z imprez jak najwięcej.
Pomaganie nic nie boli, a idąc za Mikołajem Gogolem – bez pomocy bliźnich sami nie dojdziemy do niczego.
Fot Ewa Mruczyńska
Dodaj komentarz