Ruch Palikota pragnie usunięcia księdza Franciszka Longchamps de Bériera z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Chodzi o wywiad, który ukazał się 10 lutego w „Rzeczpospolitej”, i wywołał falę oburzenia środowiskach liberalnych i lewicowych.
Początkowo zbulwersowanie najgłośniej wyrażali dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Teraz sprzeciw wobec wypowiedziom de Bériera wyraziła partia polityczna. I zaapelowała do odpowiednich instytucji o stosowne ukaranie księdza profesora.
Burzę wokół osoby de Bériera rozpętała jego wypowiedź o in vitro, a szczególnie ten fragment: „Są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych.” Afera wybuchła z wielkim hukiem, bowiem ksiądz profesor jest nie tylko jednym z nielicznych w Polsce specjalistów od prawa rzymskiego, ale także zasiada w zespole ekspertów ds. bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski. W dyskusji z tym, co powiedział de Bérier, często można usłyszeć, iż osoba pełniąca taką funkcję, nie powinna mówić w taki sposób.
Apel o pozbawienie księdza stanowiska wykładowcy i kierownika Zakładu Prawa Rzymskiego, skierowany 26 lutego do minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej, a także do władz wydziału Uniwersytetu Jagiellońskiego, oparty jest na argumentach, że język, którego de Bérier użył nie przystoi wykładowcy akademickiemu, a to co głosił, to nic innego jak zaściankowe zabobony. Poseł Ruchu Palikota, Armand Ryfiński, stwierdził, że ksiądz profesor wykazał się „brakiem wiedzy i kompetencji” albo zwyczajną „złą wolą”. Partia zadziałała też w Internecie – swój apel umieściła na stronie petycje.pl, oraz rozpoczęła akcję na Facebooku.
Kłopoty de Bériera polegają nie tylko na panującym w mediach oburzeniu i dążeniach Ruchu Palikota do usunięcia go z uczelni. Sprzeciw wobec stanowiska księdza w kwestiach związanych z in vitro wyraziło Stowarzyszenie na rzecz Leczenia Bezpłodności i Wspierania Adopcji Nasz Bocian.
Dodaj komentarz