Lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller zaliczył wpadkę podczas przemówienia w Warszawie z okazji święta 1 maja. Korzystał z pomocy suflera, który stał za jego plecami i podpowiadał kolejne kwestie wypowiedzi. Były premier, jak się okazało, zapomniał tekstu przemówienia i z pomocą pospieszył mu Krzysztof Klimczak. Wcielił się w rolę suflera, szeptał do ucha kolejne zdania, niektóre powtarzając dwa razy.
L. Miller, zaproszony do programu TVN 24 „Fakty po faktach”, miał szansę wyjaśnić okoliczności zaistniałej sytuacji. Argumentował, że miał świadomość wystąpienia przed wielotysięczną publicznością i chciał dokładnie przekazać swoje myśli wszystkim zebranym. Przyznał, że poprosił kolegę Klimczaka o pomoc w razie problemów. Dodał również, że sufler podpowiadał może trochę za dużo. Jego zdaniem, takim wystąpieniom towarzyszą tak silne emocje, że traci się wątek, mówi inaczej, a później człowiek ma do siebie żal, że się pomylił. Zrobiłem to z szacunku do ludzi, z którymi stałem oko w oko – dodał.
Szef SLD, jak siędowiedzieliśmy, nie lubi czytać z kartki, a w takich uroczystych i ważnych sytuacjach nie wypada mieć „ściągi”. Zresztą, jak wyjaśniał, wszystko jest planowane. – Spotykamy się, dyskutujemy, ale potem zostaję sam na sam z tymi poradami i muszę to skonstruować na własną odpowiedzialność i według własnego zapatrywania. I trzeba pamiętać, że ważniejsza jest treść wystąpienia, niż jego forma.
Dodaj komentarz