W łóżeczku leży półtoraroczna Klaudia. Jest taka, jak inne dzieci, ale to tylko pozory. Bawi się z nami, a pod nosem mruczy niezrozumiałe dla nas słowa. Jej niebieskie oczy, przybrane długaśnymi, pięknymi rzęsami, patrzą na nas ze zdziwieniem.
Dziewczynka sprawia wrażenie ospałej. Klaudia, dowiadujemy się od jej babci, że czeka na przeszczep. Zapytałam, czy już wiadomo, kiedy on nastąpi. „Wtedy, kiedy znajdzie się dawca, kiedy będzie serce”. Dla Klaudii i jej rodziny jest to jedyna nadzieja.
Jakiś czas temu media prowadziły akcję „Powiedz tak”. Dotyczyła ona transplantologii, mówi się teraz o jej wznowieniu. Chodziło o to, aby poinformować i przekonać społeczeństwo do oddawania narządów do przeszczepu. Przeciwnicy transplantologii nie wyobrażają sobie, aby ich organy funkcjonowały w innych. Jak ich serce, które teraz czuje, żyje, odpowiada za pierwsze miłości i motylki w brzuchu, mogłoby bić w kimś innym, komuś innemu wskazywać drogę i mieć wpływa na decyzje, których oni nigdy nie podjęliby.
Wiele osób uważa, że takie działanie jest niezgodne z zasadami Kościoła katolickiego. Nic bardziej mylnego. Papież Jan Paweł II był zwolennikiem transplantologii i gorąco zachęcał do wyrażenia zgody na pośmiertne pobranie organów.
Nasze ograny nie przydadzą nam się w niebie – takimi słowami zachęcał nas do wspomnianej akcji redaktor Szymon Hołownia. To określenie bardzo trafnie wyraża cały jej sens i skłania do chwili zastanowienia. Zostaniemy przecież zabawieni – tak, czy inaczej.
Jestem wielką zwolenniczką wszelkich akcji charytatywnych, tę popieram szczególnie. Uważam, że warto wyrazić zgodę i jednocześnie swoim istnieniem, bądź co bądź minionym w chwili, gdy będziemy oddawać organy, uratować komuś życie.
Klaudia, oczekująca na serce, nie zdaje sobie sprawy z tego, że, aby ona mogła żyć, musi umrzeć inne dziecko. Oczywiście, jest to niewyobrażalna tragedia dla jednej rodziny i jednocześnie wielka radość, dar życia dla drugiej. W takich momentach jedni przeklinają Boga, inni zaś wielbią go i składają dzięki. Cierpienie miesza się ze szczęściem. Tak było, jest i będzie. Trzeba jasno powiedzieć, że w przypadku transplantologii śmierć równa się życiu. Nie mamy wpływu na decyzje podejmowane przez Boga. Jeśli zdecyduje on, że musimy odejść, nie przeciwstawimy się. Możemy jednak uratować inne życie. Powiedzmy: tak!
Fot. Andrzej Piechocki
Dodaj komentarz