Czekając na swoją pociechę i obserwując pozostałe matki Polki, doznałam olśnienia. Do mojej świadomości dociera, iż oto jestem świadkiem nadejścia nowej władzy. Bynajmniej nie demokratycznej. Triumf zaczynają świętować dyktatorzy mody. Sztab wizjonerskich projektantów, stylistów, blogerów, z Pajacykowem na czele.
Nieustannie jesteśmy pod ostrzałem. Z każdej strony bombardują nas fashion-znawcy, dobrymi radami i słowami krytyki. Słyszymy: totalny hit, fantastyczna stylizacja, zakładać, nie zakładać. Można się pogubić. I tak mijam potulne owieczki, które idą za swym pasterzem trendem. Kolejne trzydziestoletnie gimnazjalistki i nastoletnie czterdziestki.
Sięgam pamięcią do swojego dzieciństwa. Wielkiego buntu, niczym ruch hipisowski, gdy z wielkim oporem zakładałam to, co rodzicielka kazała. Nawet dzisiaj przechodzą mnie ciarki na wspomnienie szelestu kokard na kucykach, jak u Pipi Langstrum. Paradoksalnie dzisiaj, kiedy decyzja należy do nas, bez najmniejszych oporów ubieramy to, co nam każą nieznani eksperci. Czyżby ich autorytet był większy, niż ukochanej mamusi?
Nikomu zapewne nie jest obce stare porzekadło Jak cię widzą, tak cię piszą. Niektórzy zbyt mocno wzięli sobie tę maksymę do serca i wizerunek stał się ich życiowym mottem. Czy rzeczywiście połączenie kratki z kropkami i innych kombinacji mówi o nas samych? Moda zmienną jest, taki jej urok i niech tak pozostanie. Zastanówmy się jednak czy ta cecha jest dobrze odbierana u rozumnych?
Fot. Sic!
Dodaj komentarz