„Chciałam uciec z Moskwy do Europy, postanowiłam, że zrobię to w tym roku.” „Nie oglądam telewizji od dawna, bo to głupie, nie interesuję się też polityką, zdjęcie nowego prezydenta zobaczyłam po trzech miesiącach od wyborów”
Urodziła się 21 lat temu w Moskwie. Swoją pierwszą wielką podróż odbyła w wieku trzech lat. Był to czas upadku ZSRR i reformacji ustrojowej Rosji. Rodzice Julii, wobec niestabilnej sytuacji w kraju, podjęli decyzję o wysłaniu swojej córki do dziadków mieszkających wtedy w Szwajcarii. Spędziła tam rok życia. Po powrocie do Moskwy, zaczęła szkołę odpowiadającą naszej podstawówce i gimnazjum. Przeprowadzka dziadków do Londynu otworzyła jej drzwi do Europy zachodniej. Co roku w czasie wakacji spędzała u dziadków 2-3 miesiące, uczyła się języka angielskiego. Dzięki temu zdała egzaminy wstępne i skończyła, zdobywając maturę międzynarodową, English college. Nareszcie Julia mogła pójść na studia!
Pierwszym typem była British School of Design w Moskwie. Zdała egzaminy wstępne, jednak nie rozpoczęła nauki na tej uczelni. Chciała wyjechać z domu, zamieszkać w innym miejscu, z dala od rodziców. Podczas wyjazdu ze znajomymi uległa urokowi Petersburga. Zachwycona miastem, złożyła niezbędne dokumenty i udało się! Zaczęła naukę. Nie trwało to jednak zbyt długo. Rozpoczynając studia w Rosji miała 16 lat, w Petersburgu była sama, daleko od wszystkich znajomych, czuła się samotna i bardzo mała.
„Po trzech miesiącach znajomi przyjechali, spakowali moje rzeczy i zabrali mnie do domu”
Po powrocie do Moskwy zamieszkała wraz z przyjaciółką w mieszkaniu dziadków. Droga do British School of Design nadal była otwarta, jednak zbyt kosztowna, a Julia nie chciała obciążać rodziców finansowo. Podjęła studia związane z produkcją i obróbką obrazu wideo na innej uczelni. W tym samym czasie podjęła prace w sklepie sportowym i wraz z przyjaciółką zajęły się projektowaniem i szyciem ubrań w stylu funkowym. Ich kolekcja spotkała się z aprobatą i zaczęły szyć na zamówienie.
„Nie lubię się nudzić, po uszyciu dwudziestej sztuki tego samego modelu miałam dość. Chciałabym projektować ubrania, dlatego marzę o własnym zakładzie krawieckim, w którym zatrudniłabym ludzi do szycia, a sama mogłabym skupić się na projektowaniu”
Po 2 latach zrezygnowała z nauki na moskiewskiej uczelni. Placówka okazała się być droga, a oferowana przez nią wiedza na bardzo niskim poziomie. Tytuł odpowiadający naszemu licencjatowi w Rosji uzyskuje się dopiero po ukończeniu 5.. lat studiów, magistra po kolejnych 2. latach. Julia nie widziała więc sensu dalszego marnowania pieniędzy i czasu, zwłaszcza, że to nie film a fotografia jest tym, co lubi najbardziej.
Wraz z przyjaciółmi podróżowała autostopem po Rosji i Ukrainie. Wspólnie podejmowali inicjatywy realizacji małych undergroundowych festiwali muzyczno-artystycznych. Budżet, jakim dysponowali, był skromny, dlatego ich działania podejmowane były na niewielką skalę i bez udziału sław. Mimo to, były odbierane bardzo pozytywnie, zwłaszcza ze względu na swój niekomercyjny charakter, z którym coraz rzadziej możemy się spotkać.
Podczas organizowanych wystaw Julia dwukrotnie pokazała swoje fotografie. Po raz pierwszy w grudniu 2008 w Moskwie wystawiono „Mołoko” (Mleko). Ekspozycja przedstawiała dziewczynę w białym ubraniu, wśród białej choreografii, ze szklanką mleka. Miejsce realizacji inicjatywy wskazywały znaki zrobione z pustych pudełek po mleku. Vesta – tak nazywają Julię znajomi i tak sama podpisuje swoje prace, chciała pokazać normalną dziewczynę na białym „czystym” radosnym tle będące odpowiedzią na ponurość i wszechobecny w sztuce (i nie tylko) „mrok”. Druga wystawa odbyła się w kwietniu 2009, również w stolicy Rosji. Nie miała jednego tematu przewodniego. Była to kolekcja 15. ulubionych zdjęć Julii.
Vesta, mimo wcześniejszych niepowodzeń, chce skończyć studia, również dlatego, że zależy na tym jej mamie i chociażby dla niej Julia chce zdobyć wyższe wykształcenie. Nie widziała jednak dla siebie miejsca w Rosji, chciała uciec do Europy. Poszukując odpowiedniego miejsca, zwróciła uwagę na Niemcy, Finlandię i Austrię, ponieważ mogłaby podjąć tam studia nieodpłatnie. Barierą okazał się język. Rozpoczynając naukę w tych krajach, musiałaby od początku znać język wykładowy. Wtedy dowiedziała się o szansy na Collegium Polonicum, gdzie polskiego może uczyć się od podstaw.
„Nie oglądam telewizji od dawna, bo to głupie, nie interesuję się też polityką, zdjęcie nowego prezydenta zobaczyłam po trzech miesiącach od wyborów”
Podczas naszej rozmowy Julia narzekała na zabójcze tempo życia w Moskwie. Tak naprawdę nie miała czasu na realizowanie siebie. W tym mieście żyje się szybko, jak w mrowisku, robi się jedną rzecz kosztem wielu innych, trzeba rezygnować z wielu rzeczy, które chciałoby się zrobić. Poza tym życie jest bardzo drogie. Jeżeli chce się tam mieszkać, trzeba sporo zarabiać, jeżeli chce się również studiować, trzeba zarabiać jeszcze więcej, aby móc kontynuować studia trzeba zdawać egzaminy a więc się uczyć. W ten sposób czas mija bardzo szybko, a człowiek ma wyrzuty, że niczego poza tym nie robi, choć bardzo by chciał.
„Tutaj żyje się taniej, wolniej. Wieczorem wychodziłam do sklepu i było bardzo cicho i spokojnie, mam dość życia w mrowisku i dlatego tak mi się tu podoba”
Vestę zaskakują ludzie nudzący się, narzekający na brak rozrywek – jeżeli się nudzisz, zrób coś! Co prawda od przyjazdu do Polski nie zrobiła zbyt wielu zdjęć ani też nie skończyła żadnego z obrazów, ale bardzo chciałaby pokazać swoje stare kolekcje w ramach galerii na ColPol’u zanim przygotuje nowe.
„Przyjeżdżając do Polski znałam jedną osobę – mojego chłopaka, który przyjechał tutaj razem ze mną, nie miałam pojęcia o języku polskim ani o samej Polsce, jestem na pierwszym roku studiów, minął pierwszy miesiąc, gdzieś zgubiłam moje stare zdjęcia – zaczynamy od początku”
Dodaj komentarz