Matko, co teraz będzie?

Nie jestem szczególnym znawcą kultury. Właściwie to nie znam większości „klasyków”, niezależnie od tego, czy przepytać mnie z filmu, muzyki czy z literatury. I wymagań wielkich od świata nie mam, bo słucham i czytam to, co mi się tylko podoba. Ale polskie media to ostatnio dno. Ostatnio to może złe słowo, ale mam wrażenie, że od kilkunastu miesięcy staje się to coraz bardziej widoczne. Wszyscy nastawiają się na rozrywkę. Tylko rozrywkę. Na dodatek dosyć ubogą i ograniczoną.

Wolny dzień, cały spędzony na nauce. Nie lubię zupełnej ciszy, więc cały czas w tle słyszę radio. Typowo rozrywkowa stacja, bo ma najwięcej muzyki, a podczas nauki ciężko jest się skupić na tym, co ktoś mówi. W ciągu sześciu godzin piosenka X pojawia się trzy razy. Tekst znam już na pamięć, chociaż wcale nie chciałam, bo nie do końca jest to mój klimat. Ale cóż, nie skupiam się nad tym specjalnie. Aż do „wiadomości”. Albo czegoś tego typu, ale nie do końca wiem, jak to określić. Przez cały dzień, od samego rana, serwują repertuar kin. Już mogłabym wyśpiewać o której i gdzie w Poznaniu odbędzie się premierowy pokaz. Najgorsze jednak jest to, że nie mówią tego na żywo, tylko odtwarzają nagrania. Z wyraźnym błędem w wymowie jednego słowa i ciągle z tym samym żartem. Suchym żartem (swoją drogą).

Poirytowana przełączam się na swoją playlistę i zaglądam do internetu. Pierwsze, co rzuca mi się w oczy, to wielki nagłówek mówiący o tym, że gwiazda Y wyszła do sklepu w dresie. Matko kochana! Co teraz będzie?! Klikam w link, bo nie wierzę, że ktoś naprawdę napisał o tym tekst. I faktycznie jest. Cała strona poświęcona temu, że w szarym jest jej źle, a dres to w ogóle ją poszerza. Po prawej stronie polecają mi jeszcze: operację piersi celebrykti takiej a takiej, zdjęcia z Instagrama jakiegoś kolesia, o którym w życiu nie słyszałam i wideo, na którym widać, jak ktoś robi sobie śniadanie. Ktoś znany. Znany z tego, że jest znany.

Nie mogę się czepiać portali plotkarskich, ale przeraża mnie to, że naprawdę poważne media zaczęły się tym zajmować. Nie mogę się nadziwić, kiedy widzę, jak moja ulubiona stacja cytuje największy brukowiec, jaki wychodzi na polskim rynku. Jak stacja telewizyjna, podająca najświeższe newsy przez całą dobę, publikuje wpis o nowym wybranku nastoletniej gwiazdy, która świeci tyłkiem przed kamerą, zamiast posadzić go w szkolnej ławce.
Może się nie znam, ale jeśli tak ma wyglądać przyszłość mediów, to ja nie chcę w niej uczestniczyć. Powiedziałam ja – studentka dziennikarstwa…

Fot. Sic!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*