Bycie studentem niektórym z nas kojarzy się z beztroskim życiem, balowaniem, omijaniem wykładów oraz jedną wielką labą. Ale czy nie powinno kojarzyć się nam także z ogromnymi wydatkami, i to wcale nie na alkohol i integrację?
Akademik, stancja lub mieszkanie. Jedzenie, książki, ksero oraz rozrywki czy codzienne zachcianki. Wszystko to oznacza koszty, wcale niemałe. Uzyskanie akademika jest najtańszym wariantem mieszkaniowym, ale nie najprostszym. Liczba miejsc w domach studenckich jest ograniczona, a pokoje nie są przyznawane wszystkim.
Przyjmijmy więc, że przeciętny student wynajmuje pokój w mieszkaniu. Koszt takiego luksusu to co najmniej 500 zł plus opłaty za media (około 100 zł). Trzeba pomyśleć o dojeździe na uczelnię. Często studenci zaopatrują się w bilety miesięczne. Koszt takiej wygody to kolejne 100 zł. Jeść także trzeba. Oczywiście, nie chodzimy na zakupy codziennie, ale podczas czterech tygodni jesteśmy w stanie wydać nawet 200 zł.
Gdy spojrzy się na te liczby, nagle wszystko wydaje się być o wiele bardziej przerażające niż wcześniej. Nie zapominajmy jeszcze o wypadach do pubu, kina czy na piwko ze współlokatorami.
Podsumowując, miesięczne utrzymanie studenta może wynieść nawet 1000 zł. W kategorii czterech tygodni nie brzmi to jeszcze aż tak źle. Jednak patrząc na to z szerszej perspektywy, nie jest kolorowo. Dziesięć miesięcy roku akademickiego to nawet 10 000 zł. I jak się tu nie załamać?
Fot. Iga Tomaszewska
Dodaj komentarz