Wielki klasyk Disneya doczekał się aktorskiego filmu. Czy spełnił oczekiwania widzów?
Większość kultowych filmów Disneya została zekranizowana. W końcu padło także na hit, czyli Małą Syrenkę. Arielka, przyjaciel Florek oraz krab Sebastian wracają na ekrany kinowe, by skraść serca nowych maluchów, a także jeszcze raz poruszyć starszych widzów. Wielu wybrało się do kin w pogoni za wspomnieniem z dzieciństwa, jednak czy wersja filmowa spełniła oczekiwania? Nie wszystkie adaptacje były strzałem w dziesiątkę.
Trudna miłość i wykraczanie poza schematy. Fabuła Małej Syrenki jest raczej powszechnie znana. Arielka, w którą wcieliła się Halle Bailey, ma całkiem inne pragnienia, niż inne syreny. Pomimo uprzedzenia do ludzi spowodowanego śmiercią jej matki oraz stanowczymi zakazami ojca – króla Trytona (Javier Bardem), nadal jest ciekawa świata poza głębinami. Ta chęćjest tak wielka, że notorycznie łamie zakazy ojca i odwiedza wody z wrakami statków. Arielka jest buntowniczą dziewczyną, której trzeba pilnować, a więc posadę opiekuna otrzymuje krab Sebastian, z rozkazu samego króla.
Pewnego dnia wszystko się zmienia, gdy ratuje życie tonącemu mężczyźnie, który wpadł do wody z powodu pożaru na tonącym statku. Przystojnym młodzieńcem okazuje się Książę Eric, którego świetnie zagrał Jonah Hauer-King. Eric, podobnie jak Arielka, chce złamać schemat i otworzyć się na świat, jednak zakazy rodzica zawsze utrudniają spełnianie marzeń. Miłość pary wykorzystuje zła ciotka Urszula, która stawia im przeszkody.
Widoki zapierające dech w piersiach. Wiadomo, że filmy live-action Disneya są przepełnione efektami specjalnymi – w końcu, to same magiczne historie. Film Mała Syrenka posiada ich niezwykle dużo, co tłumaczy się tym, że akcja rozgrywa się pod wodą wraz z całym królestwem syren oraz gadających zwierząt.Film pod względem jakości jest na najwyższym poziomie. Adaptacja naprawdę bajeczna i czarująca. Niesamowite uczucie daje możliwość nurkowania w głębinach między bujną roślinnością i kolorowymi, morskimi stworzeniami. Widoki po prostu zapierają dech.
Rafy koralowe z mnóstwem morskich organizmów: koników morskich, ryb, meduz czy żółwi potrafią sprawić, że popadnie się w zachwyt. Z drugiej strony ciemna strefa morskiej wiedźmy Urszuli, także potrafi być przerażająca. Mimo że film jest bajką, można poczuć duży niepokój w mrocznych głębinach, a nawet się przestraszyć. Postacie są świetnie stworzone z dbałością o każdy szczegół. Ogon Arielki przykuwa wzrok od początku seansu.
Oczekiwania publiczności. Sam wybór głównej aktorki do roli Arielki spowodował niemałą kontrowersję. Halle Bailey zaliczyła swój wielki debiut w tej produkcji filmowej i była naprawdę świetna, jednak znaczna część widowni jest sceptycznie nastawiona. Sama aktorka nie jest problemem, bo wiadomo, że jest rewelacyjna, ale chodzi o odwzorowanie postaci. Oryginalnie Arielka posiada białą skóręi tak ją zapamiętano, jednakże w adaptacji jest zagrana przez czarnoskórą dziewczynę. Osobiście, nie mam z tym żadnego problemu, ale widownia tłumaczy to przywiązaniem do postaci z dzieciństwa. Może być to temat do dyskusji, jednakże czy kolor skóry tak bardzo zmienia znaczenie i urok filmu? Oczywiście, nie. A Halle Bailey spisała się wybitnie przybliżając nam nową wersje silnej i przepięknej Małej Syrenki.
To kolejny magiczny film, który warto obejrzeć. To magiczna przygoda dla młodszych, a także powiew nostalgii dla starszych widzów. Produkcja potrafi też wzruszyć, a co najważniejsze porwać do swojego świata.
A w 'starciu’ z klasykiem jak wypada? Można mówić o tym samym poziomie, a może lepszym? Są jakieś różnice w fabule, nowe rozwiązania?
Są znaczne różnice np. Książę Eryk jest „adoptowany” przez królową. Królestwo Trytona nie jest pokazane, jak w bajce jako wielki morski zamek. Arielka spędza dużo czasu poza zamkiem na wyspie, w przeciwieństwie do oryginału. Spędza też o wiele więcej czasu z księciem i pokazane są ich podobieństwa. Nie ma tego przezabawnego wątku, gdy krab Sebastian musi uciekać w kuchni przed kucharzem. Film nie jest odwzorowany 1:1, ale jak najbardziej można powiedzieć, że jest to adaptacja, którą warto obejrzeć, jeśli lubi się bajki czy Disneya.