Sukcesy Krzysztofa Piątka we Włoszech sprawiły, że nawet ludzie na co dzień nie interesujący się piłką nożną są pełni podziwu dla strzeleckich dokonań Polaka, który zadziwia świat futbolu.
Wydawałoby się, że trener mający trzech tak znakomitych łowców goli jak R. Lewandowski, K. Piątek i A. Milik powinien mieć ból głowy ze względu na tzw. kłopot bogactwa. Niedawne wypowiedzi selekcjonera polskiej reprezentacji Jerzego Brzęczka skłaniają jednak do konstatacji, że szkoleniowiec naszej kadry – o zgrozo – nie cieszy się z fenomenalnej passy gracza AC Milan. Dlaczego? Ponieważ uważa, że jego reprezentacja najlepiej zagrała w tych meczach, w których w napadzie występował tylko jeden zawodnik. Był nim, oczywiście, Robert Lewandowski. Brzęczek nie jest żadnym innowatorem, trenerskim wizjonerem, ale jeśli w najbliższym meczu z Austrią nie zmieści w składzie Piątka, pewnie wybuchnie skandal. Eksperci twierdzą, że dzisiaj nikt w Europie i na świecie nie gra trójką napastników. Nawet Juergen Klopp, który ma trzech świetnych graczy ofensywnych, nie desygnuje ich do gry w roli nominalnych napastników. Salah strzela gole na potęgę, jednak de facto w meczach Liverpoolu porusza się przede wszystkim po skrzydle, śmigając wzdłuż prawej flanki boiska.
Tomasz Ćwiąkała przypomina, że na taką ekstrawagancję zdobył się w tym sezonie jedynie trener Hoffenheim. Nagelsman wystawia na boisku jednocześnie Kramaricia, Joelintona i Belfodila, ale to rzadko się sprawdza na szeroką skalę. Przypomnijmy sobie wesoły futbol trenerskiego dyletanta Diego Maradony, który prowadził reprezentację Argentyny podczas mundialu w RPA i ten czempionat zakończył się dla graczy z Ameryki Południowej druzgocącą klęską. Boski Diego postanowił bowiem, że jego drużyna będzie grać ultraofensywnie. No i zagrała… ultrakomicznie. Cóż, dziś pokutuje przekonanie, że wielkie turnieje wygrywa się defensywą. My coś o takim futbolu zresztą wiemy, przecież Adam Nawałka, jako selekcjoner reprezentacji, wolał kunktatorstwo od jakiejś pełnej spontaniczności i nonszalancji gry do przodu.
Dzisiejszy futbol jest apozycyjny. Menedżer Chelsea, Maurizio Sarri na każdym kroku odpiera krytykę dziennikarzy, którzy zarzucają mu, że ten swoimi decyzjami ogranicza potencjał dwóch znakomitych piłkarzy teamu ze Stamford Bridge. Niepozorny N’Golo Kante do tej pory uchodził za najlepszego defensywnego pomocnika na świecie, był świetny w roli człowieka od czarnej roboty. Sarri postanowił jednak przesunąć Francuza do przodu, gdzie nie czuje się on komfortowo. Najlepszy piłkarz drużyny to urodzony kreator gry ofensywnej The Blues. Mowa o Edenie Hazardzie, który – decyzją Sarriego – do niedawna grał jako fałszywa dziewiątka. Podziałało to na jego niekorzyść. Wspominam o tym dlatego, że pojawiają się sugestie, by Brzęczek w konfrontacji z Austrią ustawił Lewandowskiego w środku boiska tak, aby w napadzie mógł błyszczeć niezawodny ostatnio Piątek. Ta koncepcja nie musi być bynajmniej kompletnie nietrafiona. Skądże, dotychczas nie w jednym meczu bywało i tak, że Lewy cofał się po piłkę, by wspomóc kolegów, którzy nie potrafili go obsłużyć odpowiednim podaniem.
Polski De Bruyne, czyli Piotr Zieliński, w reprezentacji nie daje rady, zatem trzeba szukać różnych wariantów, by w końcu znaleźć to optymalne rozwiązanie. Oby tylko Brzęczek nie poszedł na łatwiznę i nie zdecydował się na grę z osamotnionym Lewandowskim, sadzając rewelacyjnego Piątka na ławce. Aż prosi się, żeby nasz selekcjoner zagrał wreszcie va banque, przy czym nie musi to być wcale jakieś taktyczne szaleństwo, jeśli odpowiednio rozłoży akcenty w ofensywie.
Fot. z ekranu TVP1 HD
Dodaj komentarz