Dziś weszłam do budynku Domu Pomocy Społecznej w otoczeniu kilku cudownych osób z grupy „Skrzydła”. Nieporadnie rozkładaliśmy keyboard, szukaliśmy odpowiednich czytań, dzieliliśmy obowiązkami.
Kiedy okazało się, że muszę zaśpiewać psalm, nagle wszystkie ładne melodie postanowiły ulotnić się z mojej głowy, niczym wiedza potrzebna podczas sesji. Pieśni kościelne, takie, by każdy mógł nam wtórować, okazały się być w tonacji niemal dorównującej Adamowi Lopezowi (rekordziście „piskliwości”). Delikatnie nas to przerosło, ale to dobrze. Dla Boga warto wychodzić poza swoje możliwości, prawda? I tego się trzymajmy.
Wszystkie niedoskonałości wywoływały uśmiech na naszych twarzach i paradoksalnie jeszcze większe poczucie Miłości do nieznajomych, starszych ludzi i do własnej ułomności.
Dodaj komentarz