„… nigdy się nie kończy.”

Jest autorem dziesięciu książek ukazujących teraźniejszość, Europę minionego półwiecza. „Wiosna obywateli”, wydana nakładem Wydawnictwa Znak, jest – jak pisze „New York Times Book Review” – wspaniałym połączeniem pierwszorzędnego reportażu, błyskotliwej analizy politycznej i refleksji.

Taka rekomendacja dodatkowo zachęca do lektury opisu rewolucji 1989 roku widzianej w Warszawie, Budapeszcie, Berlinie i Pradze. Jego autor Timothy Garton Ash jest uważnym, wnikliwym obserwatorem, ale i uczestnikiem wydarzeń, o których można powiedzieć: dzieje się historia. Nie jest to zatem szczegółowy opis kilku krajów Europy Wschodniej roku 1989. Nie znajdziemy zatem na przykład pełnej analizy radzieckiej polityki, czynników gospodarczych, jak i prognoz. Autor jest świadkiem owej rewolucji i w odróżnieniu od historyka naraża się na subiektywizm w przestrzeni, czasie, jak i ocenie. Na szczęście, świadek może zobaczyć coś, czego historyk nie znajdzie w żadnym dokumencie. I taki punkt widzenia jest bezsprzecznie walorem tej książki.

Z każda przeczytaną stroną, wzmaga się zainteresowanie: co dalej? Jak sądzę, zarówno u tych czytelników, którzy żyli w tamtym czasie, jak i u tych, którzy znają go z opowiadań dziadków, rodziców, z kart historii. Timothy Garton Ash stawia diagnozy: „Niedziela 4 czerwca była punktem zwrotnym nie tylko dla powojennej historii Polski czy dla historii Europy Wschodniej, lecz dla historii całego świata komunistycznego.” W innym miejscu pisze: „Węgierski pesymizm jest równie nieuleczalny, jak polski optymizm, ale oba równie dużo zawdzięczają największemu bogactwu naturalnemu Europy Środkowej: ironii.”

Najwięcej miejsca autor poświęca Pradze. Z wielką precyzją (nie tylko daty, ale i godziny) opisuje aksamitną rewolucję, wspominając to, co powiedział 23 listopada Vaclavovi Havlowi na zapleczu jego ulubionego pubu: „ W Polsce trwało to dziesięć lat, na Węgrzech dziesięć miesięcy, w NRD dziesięć tygodni, może w Czechosłowacji zajmie to dziesięć dni?”.

Ostatni rozdział zatytułowany jest „Trzydzieści lat później”. Czytamy w nim między innymi, że  „Zasadniczym sukcesem jest to, że dużo więcej osób stało się indywidualnie bardziej wolnymi. W miarę jak ich kraje zbliżały się i w końcu dołączyły do UE, te osoby zyskały swobodę pracy, studiowania i osiedlania się w innych europejskich krajach.”

I na koniec diagnoza: „ Społeczeństwa Europy Środkowej stoją w obliczu wielkich sił bezwładności, korupcji i reakcji, okopanych elit, a nawet całych społeczeństw, a tymczasem kontekst międzynarodowy jest o wiele mniej korzystny niż w 1989 roku.”  A tuż za nią ostrzeżenie, że „walka o wolność nigdy się nie kończy. Trzeba o nią walczyć od nowa w każdym kolejnym pokoleniu.”

Fot. Andrzej Piechocki

1 Komentarz do „… nigdy się nie kończy.”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*