Zamknięte stadiony i hale oraz przerwane rozgrywki. Epidemia koronawirusa torpeduje jedną dyscyplinę po drugiej. Tak wygląda rzeczywistość, w której się znaleźliśmy. Można by powiedzieć: i tylko kibiców żal…
No właśnie, jak powinni odnaleźć się w tym wszystkim sympatycy sportu. Ciężko jest przecież wciąż oglądać powtórki wydarzeń sportowych w telewizji. Niedawna wypowiedź minister sportu i turystyki Danuty Dmowskiej-Andrzejuk nie napawa optymizmem. Wywnioskować bowiem można, że stopniowy powrót kibiców na trybuny może potrwać nawet dwa lata. Bez wątpienia, taki scenariusz jest dla wielu fanów sportowej rywalizacji olbrzymim ciosem. Z jednej strony cieszyć może fakt, iż rozgrywki w niektórych dyscyplinach w Polsce niedługo zostaną wznowione lub w ogóle rozpoczęte (np. żużel), z drugiej zaś strony, należy sobie zadać pytanie: czy sport bez publiczności w ogóle ma sens?
Według rozporządzenia Rady Ministrów z 2 maja 2020, od dzisiaj do 24 maja 2020 na stadionach i boiskach w najwyższej klasie rozgrywkowej w sporcie piłka nożna, „może przebywać, bez udziału publiczności, w tym samym czasie nie więcej niż 25 osób korzystających z tych obiektów, z wyłączeniem ich obsługi.” Z kolei na stadionach w najwyższej klasie rozgrywkowej w sporcie żużlowym, od 29 maja do 7 czerwca 2020, „może przebywać, bez udziału publiczności, w tym samym czasie, z wyłączeniem obsługi, nie więcej niż: 50 osób w strefie parku maszyn o powierzchni co najmniej 1000 m2, 14 osób w strefie toru i płyty wewnątrz toru o powierzchni co najmniej 12 000 m2, 15 osób w strefie parku technicznego o powierzchni co najmniej 500 m2, z wyłączeniem ich obsługi”
Oczywiście, sytuacja finansowa, w której – z powodu pandemii – znalazło się wiele klubów, wymagałaby rychłego powrotu na obiekty sportowe. Jednakże brak na nich kibiców, to brak wpływów z biletów, co nie poprawia tej sytuacji. Pomocna mogłaby być interwencja ze strony państwa, jednak na razie jest ona niewystarczająca. Zdecydowanie, niemal jednomyślnie, głos zabiera świat sportu. Działacze, a przede wszystkim zawodnicy, głośno mówią o tym, że współzawodnictwo przy pustych trybunach jest pozbawione wszelkiego sensu. Stwierdzić jednak należy, że być może w obliczu braku gotówki w kieszeni, mimo grymasu na twarzy, przyjdzie w końcu przystąpić do rywalizacji w takich warunkach.
Co zatem można zrobić? Czy nie wystarczyłyby takie kontrole temperatury kibiców przed stadionami, jak na lotniskach? Czekamy na odpowiedzi na wiele innych jeszcze pytań. Niektóre z nich na stronie: www.gov.pl/web/sport Tymczasem pozostaje nam oglądanie sportu na ekranie telewizora, w tym rywalizacji sportowej w świecie wirtualnym.
Na zdjęciu: wirtualny wyścig kolarski transmitowany przez Eurosport.
Fot. Andrzej Piechocki
Dodaj komentarz