Myli się ten, kto wrzuca Tajwan i Chiny do jednego worka. Mentalnie staje się on coraz bardziej odległy od chińskich wzorców.
Postępująca tajwanizacja, z założenia, ma odlepić chińską etykietkę, dać podwaliny pod zupełnie inną, tajwańską kulturę. Nie przypadkiem napotkani tam ludzie mówią o sobie Tajwańczycy, a nie Chińczycy i mają odmienny stosunek do sąsiadów (szczególnie Japończyków, których postrzegają o wiele cieplej, niż mieszkańcy innych państw azjatyckich). Mieszkańcy Tajwanu są uprzejmi i pomocni ponad wszelkie standardy, prześcigając nawet takich dżentelmenów jak Singapurczycy. Każdy potrzebujący pomocy może na nią liczyć od każdego napotkanego przechodnia; nieważne, kim jest.
Jednym z frapujących zwyczajów Tajwańczyków jest rzucanie drewnianymi klockami. Jest to forma pytania lokalnych bóstw o radę w ważnych dla pątnika sprawach. Znaczenie ma kształt klocków (wypukły i płaski). Trzy rzuty z odpowiednim układem na ziemi dają prawo do zadania pytania (wielu całymi godzinami prosi bogów o dopuszczenie do łaski!). Następnie należy wylosować bambusową pałeczkę i odebrać kartkę z odpowiedzią. Często właściwa interpretacja jest kwestią znaku zodiaku oraz wieku. Inna sprawa, że trzeba pytać właściwego boga… Podobnie jak dla Chińczyków, również dla ich wyspiarskich kuzynów posiłek bywa sensem egzystencji. Ślad tego da się usłyszeć w codziennych rozmowach, gdy zwrot co słychać znaczy dosłownie czy już jadłeś.
Dodaj komentarz