Ta wiadomość była, jak grom z jasnego nieba. Roger Federer, jeden z trzech największych w męskim tenisie naszych czasów, ogłosił zakończenie kariery. To ogromna strata, a Szwajcar podjął decyzję zaledwie dwa tygodnie po analogicznym postanowieniu Sereny Williams.
To niepodważalne: był jednym z trzech wielkich. On, Rafael Nadal i Novak Djokovic tworzyli spektakl na korcie, przy czym lwia część ekspertów uważa, że to Federer w swojej grze prezentował największą finezję i fantazję. Ma już jednak 41 lat. To kiedyś musiało nastąpić, ku ubolewaniu jego fanów… Znamienne, że przez tak wiele lat ci trzej geniusze utrzymywali i nadal utrzymują się na szczycie, choć jeden rezygnuje z kolejnych osiągnięć.
Nie można grać wiecznie. Federera trapiły kontuzje. Nikt nie jest wieczny – to truizm, ale dla sportowca dbającego o swoje zdrowie tak pieczołowicie, upływ czasu okazał się szczególnie bolesny. Musiał w końcu pogodzić się z tym. Biologii nie da się oszukać, widzimy to, patrząc na inne sportowe areny, obserwując marazm chociażby rutyniarza z Portugalii – Cristiano Ronaldo. Federer miał jeszcze nadzieję, że wróci do gry na najwyższym poziomie. Kochał londyńskie korty, był na ostatnim Wimbledonie i zadeklarował, że dołoży wszelkich starań, by wrócić do Anglii jako zawodnik. Ale nic z tego…
Polak zatrzymał go jako ostatni. Jest tu i polski akcent, gdyż graczem, który jako ostatni mierzył się z wielkim mistrzem na trawiastych kortach w Wielkiej Brytanii, był… Hubert Hurkacz. Polak pokonał Szwajcara w ćwierćfinale 2021 roku. Tym meczem, jak się okazało, Federer zakończył swoją karierę zawodniczą. Doceńmy więc osiągnięcie Hurkacza, który okazał się lepszy od postaci wręcz pomnikowej. To był szmat czasu, gdy Roger czarował i potrafił ująć wielu swoją techniką, ale też urokiem osobistym. Nie ma wątpliwości: to był dżentelmen numer jeden w tenisie. Wspomnę jeszcze, że ta piękna kariera trwała aż 24 lata. Ponad dwie dekady i triumfy w 103 turniejach, niesamowita liczba 1526 meczów. To robi ogromne wrażenie.
Pomagał Afryce. Sportowa klasa Federera to oczywistość. Trudno uniknąć banału, pisząc o takim mistrzu. To trochę tak, jak próba napisania czegoś nowego o geniuszu Leo Messiego. Dlatego, abstrahując od tenisa, warto mieć na uwadze, że Szwajcar angażował się w działalność społeczną z wielkodusznością bezinteresownego, empatycznego aktywisty. W 2003 roku z ówczesną partnerką, a obecnie żoną, założył fundację niosącą pomoc dzieciom z RPA. O tym kraju pamiętał szczególnie (stamtąd pochodzi jego matka), ale nie zapominał i o innych. Zależało mu na stworzeniu szans i perspektyw społeczeństwom w Afryce. Działał także w Zimbabwe, Tanzanii i kilku innych krajach tego kontynentu.
Doceniony przez… Billa Gatesa. – Dzień, w którym zakończy karierę, będzie przykry dla wszystkich kibiców, lecz będziemy czerpać pociechę, mając na uwadze, że ma determinację w staraniach o uczynienie świata bardziej sprawiedliwym – napisał swego czasu Bill Gates, słynny amerykański informatyk i przedsiębiorca. Zaangażowany w wiele przedsięwzięć o zasięgu globalnym (walka z głodem, globalnym ociepleniem czy działania ws. pandemii). To wielka rzecz, a słowa pochwały od Gatesa padły w 2018 roku, gdy magazyn „Time” umieścił Rogera Federera na liście stu najbardziej wpływowych ludzi na świecie.
Novak Djokovic to tenisista porywczy, impulsywny, ale też ignorant negujący istnienie pandemii, uważający, że szczepionki to zło absolutne, wyznawca absurdalnej historii Wielkiej Serbii. Charakterologicznie bliżej Federerowi do Rafy Nadala. W każdym razie, pomijając sympatie i antypatie, aż chce się krzyknąć: było ich trzech, w każdym z nich inna krew, ale jeden przyświecał im cel…
Fot. ekran tv Polsat Sport HD
Dodaj komentarz