Choć od zaprzysiężenia nowego prezydenta USA dzielą nas godziny, nie zapowiada się na pokojowe przekazanie władzy. Ostatnie wydarzenia na Kapitolu pokazują, że wielu wyborców nie zgadza się z porażką Donalda Trumpa.
W wyborach prezydenckich oddanych zostało ponad 158 milionów głosów, co jest najlepszym wynikiem w historii Stanów Zjednoczonych. Granicę 270 głosów elektorskich przekroczył kandydat Partii Demokratycznej – Joe Biden (zdobył ponad 80 milionów głosów). Oznacza to, że dotychczasowy 45. prezydent USA Donald Trump musi ustąpić ze stanowiska, jednak od początku broni nie składa. Już po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów, gdy prognozowanym zwycięzcą był Biden, stwierdził, że wybory zostały sfałszowane.
Trump wytoczył działa prawnicze, aby podważyć legalność wyborów. Pod wątpliwość stawiał głosy płynące z Georgii czy Karoliny Północnej, gdzie liczenie głosów trwało nawet kilka dni. Jednak tym oskarżeniom nie towarzyszyły dowody, które sąd mógłby uznać za sfałszowane. Także media mainstreamowe, w tym CNN, New York Times oraz – sprzyjające Republikanom – Fox News, informowały, że Biden zebrał wystarczającą liczbę głosów elektorskich do zdobycia stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Trump, kandydat Republikanów, podgrzewał emocje związane z prawidłowością wyborów. Dla jednych komentatorów życia politycznego jest to akt desperacji, dla drugich – walka o legalność, i prawdziwość wyborów. „Skradzione wybory”, jak to określa, są czymś najgorszym dla USA. Przełomowe wybory mogą zmienić siły w polityce światowej. Już w sprawie aborcji Trump jest jej zdecydowanym przeciwnikiem, zaś Biden, mimo że deklaruje się jako katolik, podkreśla, iż powinna zostać legalna w całym kraju. Pokazuje to, że nowa prezydencja zmieni kurs światopoglądowy.
6 stycznia, po płomiennym przemówieniu Trumpa odnośnie sfałszowania wyborów i nieuznania wyników, tysiące zwolenników republikanina skierowało się na Kapitol. Zajęli oni obie izby parlamentu, dokonując wielu aktów wandalizmu i kradzieży. Doszło do regularnej bitwy między demonstrantami a policją. Przerwano liczenie głosów elektorskich, a kongresmenów ewakuowano. Biden skierował apel do Trumpa o zareagowanie na wydarzenia w Waszyngtonie; ten wystosował odezwę do demonstrujących o rozejście się do domów. Mimo to, „szturm na Kapitol” trwał. Po kilku godzinach okupowania Kongresu, protestujący zostali usunięci przez organy ścigania. W czasie zamieszek śmierć poniosło 5 osób, rannych zostało 50 funkcjonariuszy. Wydarzenia te pokazują wielką frustrację zwolenników Trumpa co do prawdziwości wyników wyborów prezydenckich.
Wydarzenia z Kapitolu są bezpośrednią przyczyną zablokowania Donalda Trumpa na portalach społecznościowych, takich jak Twitter czy Facebook. Urzędujący prezydent utracił możliwość kontaktowania się z wyborcami. Konto na Facebooku obserwuje ponad 33 miliony osób, na Twitterze ponad 54 miliony. Dla jednych jest to minimalizacja zła płynąca od Trumpa, dla drugich jest to ograniczenie słowa. Decyzję o zablokowaniu konta ustępującego prezydenta z niepokojem komentują m. in kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador czy prezydent Brazylii Jair Bolsonaro. Zdaniem Aleksieja Nawalnego, zablokowanie przez prywatne firmy konta prezydenta jest nierówno mierzone dla wszystkich. Putinowi czy Maduro, którzy niejedno mają na sumieniu, nie blokuje się kont społecznościowych. Pewne jest jedno, te dwa media społecznościowe jasno określiły, po czyjej stronie stoją. Po zablokowaniu Trumpa, akcje Twittera spadły o 10%, wartość rynkowa obniżyła się aż o 4,6 miliarda dolarów do niecałych 33 miliardów dolarów.
Nadchodzące dni w polityce amerykańskiej mogą wzbudzać wiele emocji. Wygrana Joe Bidena, zdobycie większości w Senacie oraz Izbie Reprezentantów przez Demokratów, zmienią układ sił politycznych. Śmiało można stwierdzić, że kadencja Bidena będzie jedną z trudniejszych, po tym jak tłum zwolenników Trumpa wdarł się na Kapitol, wierząc w zafałszowane wybory oraz negując legalność wyboru przyszłego prezydenta. Jednak czy w imię, jak twierdzą środowiska demokratyczne, uniknięcia dalszej eskalacji przemocy, można zablokować konto urzędującego prezydenta przez prywatne firmy? Czy ograniczanie widoczności na Twitterze włoskiej gazety Libero czy jednego z kont TVP Info, które opublikowało fragment przemówienia Trumpa wzywającego do spokoju, nie powątpiewa w wolność słowa?
Fot. Chayka1270 www.pixabay.com
Dodaj komentarz