W ostatni dzień roku większość ludzi bawi się w gronie rodziny i znajomych. Są jednak grupy zawodowe, które nieprzerwanie pracują. Zapewne do końca życia to wydarzenie będzie wspominał pewien taksówkarz z Danii
Otóż 31 grudnia 2017 w Kopenhadze pijany mężczyzna poprosił go o zawiezienie do domu w Oslo. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że miejsce docelowe było oddalone o około 600 km, a poza tym jest w innym kraju, w Norwegii. Co ciekawe, taksówkarz ruszył w drogę. Po dojechaniu na miejsce, już w nowym roku, okazało się, że sylwestrowy podróżnik nie chce zapłacić za kurs. Rachunek wyniósł 12 500 duńskich koron, co w przeliczeniu daje około 7 000 zł. Kierowca powiadomił policję.
Norweg nie był w stanie wytłumaczyć, dlaczego zdecydował się na najdroższą wersję powrotu do domu, bo niczego nie pamięta. „Kiedy policjanci dotarli pod wskazany adres, obudzili pijanego mężczyznę, który nie potrafił wyjaśnić, dlaczego taksówką postanowił wrócić do Oslo” – powiedział Vidar Pedersen ze stołecznej policji, którego cytuje portal VG opisujący niezwykłą przygodę taksówkarza.
Do rachunku doliczono grzywnę w wysokości 5 500 koron. Kurs z Kopenhagi do Oslo kosztował w sumie 18 000 koron, czyli około 10 000 zł. To nie koniec przygód duńskiego taksówkarza. Około godziny 3 w nocy w jego elektrycznej taksówce wyczerpały się baterie. Kierowca musiał wezwać pomoc drogową.
Fot. cphpost.dk
Dodaj komentarz