\”Lokomotywa\” na właściwym torze

Po dwóch ostatnich zwycięstwach nad Górnikiem Zabrze i Śląskiem Wrocław, „Kolejorz” stanął przed szansą na trzecie zwycięstwo w ciągu siedmiu dni. Tym razem na stadion przy ulicy Bułgarskiej przyjechała broniąca się przed spadkiem Cracovia. Oczywiście, nietrudno było wskazać faworyta tego spotkania.

Mimo nie najlepszych warunków atmosferycznych, pojawiło się wielu kibiców. Fakt ten musi cieszyć, gdyż frekwencja na stadionie Lecha w ostatnim czasie pozostawiała wiele do życzenia. Mimo iż był zespół z Krakowa, na boisku nie było mowy o przyjaźni. Świadczyć może o tym starcie czołowego snajpera polskiej ligi, Artjoma Rudniewa, z bramkarzem pasów Wojciechem Kaczmarkiem.

Mecz nie zaczął się dobrze dla gospodarzy. Już na początku trener Mariusz Rumak musiał dokonać pierwszej wymuszonej zmiany. Z powodu kontuzji, murawę opuścił Manuel Arboleda, zastąpił go Hubert Wołąkiewicz, który cały czas musi grać w specjalnej masce chroniącej twarz. W 14 minucie padła pierwsza bramka meczu. Jej autorem był Mateusz Możdżeń, który po indywidualnej akcji pokonał golkipera gości. Bramka ta musiała ucieszyć nie tylko piłkarza, ale przede wszystkim trenera. Mateusz w ostatnim czasie nie imponował bowiem formą, a ten gol zapewne pozwoli mu uwierzyć w siebie.

Cracovia dość szybko odrobiła straty. Wprowadzony niedawno na boisko, Wołąkiewicz faulował w polu karnym Visnakovsa, a sędzia Jarząbek podyktował rzut karny. Na bramkę zamienił go Bartłomiej Grzelak. Na ławce rezerwowej Pasów odżyły nadzieje na korzystny wynik. Wielu kibiców, głównie zasiadających na II trybunie, oburzyło się, gdyż podczas wykonywania karnego na stadionie rozległ się przerażający gwizd. Fanatycy „Kolejorza” odpowiedzieli na to brawami, a po zdobytej bramce także głośnym skandowaniem „Cracovia, Cracovia…”.

Lech jeszcze pewniej ruszył do ataku. W 36 minucie Rudniew znalazł się sam na sam z Wojciechem Kaczmarkiem. Piłka trafiła do bramki krakowian, jednak arbiter dopatrzył się spalonego. To co nie udało się Łotyszowi, udało się niecałą minutę Vojo Ubiparowi. Po dośrodkowaniu, Serb przepięknym strzałem głową zdobył swoją upragnioną pierwszą bramkę w lidze. Na przerwę Lech schodził z jednobramkowym prowadzeniem.

Druga połowa zaczęła się od groźnej sytuacji Cracovii. Piłka odbita głową przez Puzigice niemal nie przelobowała Jasmina Burica. Odpowiedź Lecha była natychmiastowa, tym razem głową uderzał Rudniew, jednak piłka o centymetry minęła bramkę gości. Do trzech razy sztuka, to przysłowie pasuje jak ulał do Rudniewa. Dopiero trzecia akcja z udziałem tego piłkarza przyniosła bramkę dla „Kolejorza”. Wykorzystał on podanie Kikuta i pewnym strzałem pokonał Kaczmarka. W tym momencie jasne się stało, że Cracovia przegra kolejny mecz, a poznaniacy dopiszą sobie 3 punkty do ligowej tabeli.

Zwycięstwo sprawiło, że podopieczni M. Rumaka zajmują 6 miejsce w lidze i tracą tylko 4 punkty do pozycji premiującej występy w europejskich pucharach. Nie można jednak popadać w euforię. Gra Lecha ciągle pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak pokonanych w ostatnim tygodniu zespołów. Dopiero kolejny mecz w Kielcach z tamtejszą Koroną pokaże na co mogą liczyć poznaniacy w tym sezonie.

Na pewno jednym z plusów tej sytuacji jest fakt, iż kibice dawno zapomnieli o trenerze J. Bakero. Pozostaje teraz tylko powiedzieć: „Na Rumaku do Europy”.

Powiedzieli po meczu:
Mariusz Rumak (trener Lecha): Wiedziałem, że będzie to trudne spotkanie. Chwała moim zawodnikom, że w ciągu sześciu dni rozegraliśmy trzy spotkania i zdobyliśmy komplet punktów. Dziś, podobnie jak wcześniej, stworzyliśmy sporo sytuacji, cieszę się, że wreszcie Vojo Ubiparip strzelił gola. Po jego radości widzę, że on też czekał na tę bramkę. Martwi mnie natomiast kontuzja Manuela Arboledy, dopiero w poniedziałek będziemy coś więcej wiedzieć na temat jego stanu zdrowia. Skupiamy się już na najbliższym meczu z Koroną i nie patrzymy na tabelę. Spojrzymy na nią w maju, wówczas się okaże, czy jesteśmy tam, gdzie byśmy chcieli.

Tomasz Kafarski (trener Cracovii): Mam nadzieję, że wszyscy dziś widzieli Cracovię nie umierającą, ale zespół, który przyjechał walczyć i stwarzać sytuacje. Szkoda, że w drugiej połowie ich nie wykorzystaliśmy. Gdyby udało nam się wyrównać, mecz mógłby się inaczej potoczyć. Przegraliśmy po trzech takich samych akcjach. Popełniliśmy błędy w kryciu, co jest też spowodowane brakami kadrowymi i mamy, niestety, z tym mały ból głowy.

Lech Poznań – Cracovia 3:1 (2:1)
Bramki: Możdżeń 14, Ubiparip 37, Rudniew 62 – Grzelak 28-k.
Żółte kartki: Artjom Rudniew – Mateusz Bartczak, Milos Kosanovic.
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów 12.000.

Lech Poznań: Jasmin Buric – Marcin Kikut, Marcin Kamiński, Manuel Arboleda (11. Hubert Wołąkiewicz), Luis Henriquez – Mateusz Możdżeń, Dimitrije Injac, Rafał Murawski, Vojo Ubiparip (68. Aleksander Tonew) – Bartosz Ślusarski, Artjom Rudniew (82. Patryk Wolski).

Cracovia Kraków: Wojciech Kaczmarek – Mateusz Żytko, Łukasz Nawotczyński (77. Krzysztof Nykiel), Milos Kosanovic, Bojan Puzigaca – Aleksejs Visnakovs, Mateusz Bartczak (67. Deivydas Matulevicius), Sławomir Szeliga, Koen van der Biezen, Marcin Budziński – Bartłomiej Grzelak (34. Vladimir Boljevic

Fot. www.lechpoznan.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*