Szaleństwo na Zamenhofa!

Każdy, kto w nocy z soboty na niedzielę przechodził ulicą Zamenhofa w Poznaniu obok supermarketu Lidl, miał prawo przeżyć szok. Nie trudno się dziwić, widząc tłum ludzi w gotowości koczujących z wózkami sklepowymi w środku nocy. W dodatku większość z nich ubrana była tylko w pidżamy. Powód? „Wielka Noc” w Lidlu!

Wszystko zaczęło się od pomysłu sieci Lidl w Polsce, aby przeprowadzić akcję na portalu społecznościowym Facebook. Użytkownicy oddawali głosy na konkretne sklepy Lidl znajdujące się na terenie naszego kraju. Spośród tych, które uzyskały największą liczbę głosów, wybrano dziesięć i obiecano przeprowadzić w nich „noce zakupowe”. „Wielka Noc” w Lidlu miała obfitować w wiele niezapomnianych atrakcji. Czy rzeczywiście tak było?

Godzina 24:00, 2/3 czerwca 2012. Temperatura powietrza 7ºC. Większość osób w pidżamach, ewentualnie w szlafrokach, pilnuje swojej kolejki przed sklepem. Pierwszych100 osób, wedle kolejności przyjścia, otrzymało karteczkę z numerem i prawo do darmowej pidżamy. Czekając na wielkie otwarcie sklepu, zgromadzeni delektują się darmowymi croissantami rozdawanymi przez hostessy. Przypadkowi przechodnie, niezorientowani w akcji, z czystej ciekawości stają w uformowaną, pokaźną już kolejkę. – Jak za PRL-u. Rzucali coś na półki, formowała się kolejka, choć większość nie wiedziała tak naprawdę za czym stoi – śmieje się pan Łukasz z Poznania, który drzwi wejściowe do Lidla okupuje niespełna godzinę.

Uwaga! Uwaga! Wielkie odliczanie! Zgromadzeni skandują. Pozostały ostatnie sekundy i… ruszamy! Ludzie z wózkami pędzą w kierunku półek, poszukując wyjątkowych promocji. Kartonami pakują do wózków produkty objęte szczególną ofertą cenową. Pepsi, piwo, Frugo, lody i inne słodycze, sery, banany… Znając normalne ceny w Lidlu, oferta podczas „Wielkiej Nocy” nie robi na mnie szczególnego wrażenia. Niewiele produktów faktycznie jest w atrakcyjnej cenie. Sama nie brałam wózka. Stoję z boku przy stoisku wydającym darmową kawę i obserwuję zakupowe szaleństwo. Obowiązują generalnie trzy zasady: „kto pierwszy – ten lepszy”, „ładuj do wózka, ile się da”, ale także (ku mojemu zdziwieniu) „zasada kultury zakupowej i dobrej zabawy”. Zero przepychanek, niezdrowej rywalizacji, nikt nie został stratowany. Ci, którzy liczyli na widowisko w stylu filmowych walk klientów o promocyjny towar jak w „Wyznaniach zakupoholiczki”, powiedzieliby: totalna nuda.

Czując się dziwnie bierna wśród biegających z wózkami „pidżamowców”, postanawiam zrobić drobne zakupy. Kilka małych produktów wygląda śmiesznie w porównaniu z wypełnionymi po brzegi wózkami sklepowymi reszty klientów. Wytrwałość ma jednak swoje granice – po 25 minutach oczekiwania w kolejce do kasy – skapitulowałam. Z racji tego, że nie mam ochoty spędzić nocy ściśnięta między jednym a drugim wózkiem zakupowym, odkładam swoje promocyjne zdobycze na półki, częstuję się kolejną kawą i wracam do domu. Już 3:00!… w nocy… nad ranem?

Coś nowego, zaskakującego, niecodziennego. Warto było przyjść i przeżyć tego rodzaju akcję z perspektywy zwykłego konsumenta. Zdecydowanie najmilej wspominam atmosferę całego wydarzenia. Pozytywna energia zgromadzonych „pidżamowców”, miła obsługa, darmowa kawa i pieczywo, kilka interesujących promocji – słowem raj dla klientów. Szkoda, że w tak idealnej atmosferze nie odbywają się nasze codzienne zakupy. PRL-owski klimat kilometrowych kolejek i towaru reglamentowanego (darmowe pidżamy za okazaniem kartki przy kasie), osadzony we współczesnych realiach, okazał się naprawdę całkiem przyjemny.

Fot. www.lidl.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*