ONE nie dają szansy

Rano otwieram oczy i znów JE słyszę. W nocy nie dają spać. Towarzyszą mi cały czas. Gdy wracam zmęczona ze szkoły do domu, mam ochotę odpocząć. Ale ONE nie dają mi takiej szansy. Zanim dojdę do mieszkania, muszę zagrać z NIMI, niczym pionek w planszowej grze, niczym mały chłopiec na podwórku. Patrzę w prawo, w lewo, w prawo, w lewo. Czasem tak stoję i patrzę, patrzę, patrzę w nieskończoność, aż w końcu udaje mi się wygrać. Chciałabym krzyknąć: Berek! I uciekać.

Są dni, kiedy pozwalają mi na spacer, są dni, kiedy dają w kość! No i ten ich podmuch. Wiatr we włosach, to jest to! Zdarza się, że potrafią też sypnąć piachem w oczy. Wtedy już nie jest mi tak wesoło i zabawnie.

Najgorzej, kiedy pada deszcz. Najzwyczajniej w świecie, nie mam wówczas ochoty na jakąkolwiek grę i zabawę, ale ONE wprost przeciwnie. Skaczę, jak żaba, z liścia na liść, odprawiam rytualny slalom gigant, żeby ich uniknąć. Trzeba mieć niezły refleks, to fakt. Niestety, czasem nie udaje mi się z nimi wygrać. Jestem wtedy zła, wyglądam wręcz koszmarnie. Ale cóż, myślę sobie w duchu, ja WAM jeszcze pokażę!

Siedzę w domu i próbuję skupić się na nauce. Niestety, ONE znów nie dają mi takiej szansy. Cały czas skore są do gry, gotowe na kolejne starcie, zarówno w dzień, jak i w nocy. Non stop. Właśnie, STOP to dobre słowo. Chętnie postawiłabym im na tej planszy do gry znak STOP. Cieszyłabym się błogą ciszą, spokojem, a herbata w szklance nie trzęsłaby się, jak listek na wietrze. Mało tego, szyby też wreszcie przestałyby drżeć. Ich jękliwy dźwięk często przyprawia mnie o ból głowy. Nie mogę tego słuchać, o skupieniu się na nauce już nie będę wspominać…

Denerwują mnie te ICH gry, albo inaczej: zawody, urządzane pod moim domem, pod moimi oknami. Mogłyby sobie znaleźć inne miejsce, gdzieś z dala ode mnie, bo ile można ICH słuchać i każdego dnia bawić się w berka, uciekając przed nimi? Mam tego dość, codziennie rano wychodzę przed blok muszę przejść przez tę nieszczęsną ulicę, spoglądając na NIE. Spoglądając na TIRY. Wielkie, rozpędzone, nie zważające na nikogo i na nic. Ociężałe, śmierdzące, pędzące po ulicy, zostawiają tylko podmuch. Przychodzą mi wtedy do głowy słowa pewnej piosenki: ”Kwiaty we włosach potargał wiatr…”, tylko szkoda, że nie kwiaty, a jakieś śmieci i piasek, w tym przypadku…

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*