8 punktów do Czarnogóry

W czwartym spotkaniu fazy grupowej eliminacji do Mistrzostw Świata w Brazylii, reprezentacja Polski przegrała z Ukrainą 1:3 (1:3). Honorowego gola dla naszego zespołu zdobył Łukasz Piszczek. Była to pierwsza porażka Polaków na Stadionie Narodowym. Do prowadzącej w tabeli Czarnogóry, drużyna Waldemara Fornalika traci już 8 punktów.

Komplet kibiców na Stadionie Narodowym nie pomógł polskiej reprezentacji w arcyważnym meczu z Ukrainą. Wielkie nadzieje fanów szybko ostudził Andrij Jarmołenko, który już w 2. minucie strzelił pięknego gola zza pola karnego. Pięć minut później wynik spotkania na 0:2 podwyższył Oleh Husiew po znakomitym podaniu Romana Zozuli. Nasi piłkarze szybko starali się wrócić do gry. Strzały na bramkę oddawali kolejno Robert Lewandowski oraz Sebastian Boenisch, niestety bez skutku. Bramki doczekaliśmy się jednak w 18. minucie. Po podaniu Jakuba Błaszczykowskiego, piłkę do siatki skierował Łukasz Piszczek. Szczęście Polaków nie trwało jednak długo. Tuż przed końcem pierwszej połowy, trzecią bramkę dla rywali zdobył Roman Zozula. W drugiej połowie obie drużyny dążyły do podwyższenia rezultatu, jednak bezskutecznie. Mimo licznych sytuacji, wynik spotkania nie uległ zmianie.

Porażka znacznie utrudniła naszą sytuację w grupie H. Do liderującej Czarnogóry tracimy obecnie aż 8 punktów. Co oznacza, że szanse na awans stają się coraz mniejsze. Musimy liczyć już nie tylko na siebie, ale również na potknięcia naszych rywali. Jeśli chcemy myśleć jeszcze o awansie, nie możemy pozwolić sobie więc na potknięcia w spotkaniach z San Marino i Mołdawią.
Włodzimierz Kurowski

KOMENTARZ
Takie są realia
Nie rozumiem podejścia polskich kibiców do postawy naszych reprezentantów. Zagrali na miarę swoich możliwości, a że są one bardzo ograniczone, to wynik nie mógł być inny. Właściwie stwierdzenie „reprezentacja Polski” to spore nadużycie. Uważam, że piłkarze, którzy po polsku potrafią jedynie przeklnąć nie mają prawa zakładać koszulki z orzełkiem na piersi. Nie chciałbym zwalać całej winy na nich, bo winni są wszyscy, którzy tę kadrę tworzą. Mimo wszystko, wolałbym oglądać słabych reprezentantów Polski z krwi i kości niż naturalizowanych zawodników, dla których drużynie w ojczystych barwach nie ma miejsca.

Waldemar Fornalik robi, co może, aby zachować twarz i posadę, ale nie bardzo mu to wychodzi. Z pustego i Salomon nie naleje. Druga kwestia jest taka, że piłkarze nie mają żadnego wsparcia ze strony kibiców. Ci prawdziwy, których w Polsce nazywa się bandytami, tworzyli zawsze wspaniałą atmosferę. Problem z nimi jest taki, że oni nie wyrażają zgody na dopingowanie zespołu zwanego szyderczo „kadrą PZPN”. Stadion Narodowy przypomina kolorowy festyn z przypadkowymi ludźmi, którym udało się dostać bilet.

Smutne to bardzo, ale trudno – takie są realia. Nie ma co się rozczulać i krytykować, najlepiej przejść obojętnie. Szkoda tylko nadszarpniętego wizerunku, bo wyniki idą w świat, a w rankingu FIFA nie jest napisane „PZPN” tylko „Polska”. Szkoda…
Tobiasz Chożalski

Fot. www.pzpn.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*