Donald Trump, kandydat na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, jest za wprowadzeniem zakazu wjazdu do kraju muzułmanom. Miałby on obowiązywać do czasu, gdy władze będą wreszcie w stanie poradzić sobie z problemem zamachów na tle religijnym.
O swoim pomyśle Trump poinformował w oświadczeniu, które wydał w poniedziałek. Kandydat republikanów powołuje się w nim na badania Centrum dla Polityki Bezpieczeństwa. Według nich, połowa z 600 muzułmańskich ankietowanych jest za wprowadzeniem sądów opartych na prawie szariatu, a 25% popiera używanie przemocy jako części dżihadu. „Dopóki nie jesteśmy w stanie zrozumieć tego problemu i związanych z nim zagrożeń, nasz kraj nie może być ofiarą straszliwych ataków ze strony ludzi, którzy wierzą w dżihad” – powiedział Trump.
Choć opublikował on oświadczenie na fali negatywnych nastrojów związanych z ostatnim zamachem w San Bernardino, jego pomysł spotkał się z falą krytyki. Bezzwłocznie na pomysł Trumpa zareagował Biały Dom, który orzekł o jego niekonstytucyjności. Swój sprzeciw wyrazili nawet związani z Partią Republikańską były prezydent Dick Cheney, a także inny kandydat na fotel prezydenta, Jeb Bush, który określił Trumpa „niezrównoważonym”.
Także środowiska muzułmańskie Indonezji i Pakistanu wyraziły sprzeciw wobec działań Trumpa. Tahir Ashrafi, przywódca rady muzułmańskich duchownych w Pakistanie stwierdził, że Państwo Islamskie to problem Syrii, a nie islamu. „Państwo Islamskie to problem Syrii, nie religii. Jeśli problem Syrii zostanie rozwiązany, 75 proc. problemów z ISIS zostanie rozwiązane” – skomentował Ashrafi.
Fot. Andrzej Piechocki
Dodaj komentarz