Bóg istnieje, mieszka w Brukseli – to przesłanie francuskiej komedii „Zupełnie Nowy Testament” w reżyserii Jaco Van Dormaela. Opowiada on o bogu mieszkającym, wraz ze swoją żoną Yolande i córką Eą, właśnie w tym mieście. Przedstawiony jest jako chama, który komputerowo spisuje zasady funkcjonowania życia oraz ludzkości. Ea nie wytrzymuje zachowania ojca, włamuję się do komputera i wysyła ludziom daty ich śmierci. Następnie ucieka z domu w celu poszukiwania apostołów, którzy stworzyliby Nowy Testament. W podróży towarzyszy jej bezdomny w roli pisarza. W pogoni za córką podąża rozwścieczony ojciec, który nie może zresetować komputera. Życie ludzi na całym świecie ratuje cicha i zastraszona Yolande. Przez przypadek resetuje ona komputer i wycofuje odliczanie do śmierci. Bóg na samym końcu ląduje w Uzbekistanie, sponiewierany, naprawia pralki.
Obraz boga oraz chrześcijaństwa w tym filmie przedstawiony jest w sposób wulgarny i prześmiewczy. O Jezusie w jednej ze scen mówi: „Chlapał jęzorem, przybili go jak sowę”. Z roli stworzyciela świata urządził sobie zabawę, powodował katastrofy lotnicze, które następnie oglądał w telewizji. Jednak wszystkie złośliwości, które wymyślił, doświadczał na własnej skórze. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie?
Film ukazuje również postawę człowieka wobec daty śmierci. Jedni nie zamierzali zmieniać nic w swoim życiu, drudzy wprowadzali gwałtowne zmiany. Jeden z apostołów, mały chłopiec, postanowił w ostatnich swoich dniach zostać dziewczynką. Film warty obejrzenia, skłaniający do przemyśleń.
Dodaj komentarz