Mówisz sobie: jestem do niczego?

Za oknami jesień, dni coraz krótsze, na dworze chłodno, deszczowo i coraz mniej słońca. Warunki idealne to tego, aby popaść w depresję. Brak sensu życia, senność, świat widziany w szarych barwach, zatracenie pewności siebie, to najczęściej pierwsze jej objawy. Jeśli co dzień rano mówisz sobie: jestem do niczego, prawdopodobnie ten problem dotyczy także ciebie.

O tej porze roku jesteśmy bardziej narażeni na powyższą przypadłość. Jeśli wymienione dolegliwości nasiliły się właśnie teraz, najprawdopodobniej dopadła nas depresja sezonowa. Jej przyczyną jest niedostateczna ilość światła słonecznego, co ma ogromny wpływ na funkcjonowanie szyszynki. Wpływa ona na funkcjonowanie wewnętrznego zegara człowieka, gdyż produkuję melaninę (hormon snu). Brak odpowiedniej ilości światłą słonecznego sprawia, że poziom produkowanej melaniny wzrasta, a w związku z tym stajemy się bardziej senni i rozleniwieni. Mniej promieni słonecznych wpływa także na produkcję przez nasz organizm serotoniny, która odpowiada za dobry nastrój.

Ne musimy się jednak poddawać złemu nastrojowi i czekać do wiosny, kiedy na dłużej zaświeci słońce. Jest mnóstwo sposobów, które mogą złagodzić depresję. Najprostszy sposób to ruch na świeżym powietrzu, półgodzinny spacer czy przejażdżka rowerem sprawią, że poczujemy się lepiej. Doskonałym antydepresantem jest fototerapia, czyli metoda leczenia światłem. Już kilka seansów sprawi, że czujemy się bardziej wypoczęci, znika senność i mamy więcej energii. Terapia ta jest o tyle dobra, że możemy stosować ją w domu, jeśli mamy odpowiednie lampy. Zły nastrój mogą też poprawić wizyty w solarium.

Najważniejsze, aby nie ignorować pierwszych objawów jesiennego smutku. Pamiętajmy, zawsze lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego nie należy przejmować się błahostkami i drobnymi niepowodzeniami. Każdemu zdarza się gorszy dzień, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*