Co byśmy mogli, gdybyśmy mogli…

Znamy nazwiska polskich piłkarzy? Znamy – odpowie wielu. Nie brakuje jednak i takich, którzy wymieniliby ledwie kilka nazwisk. Lewandowski, Milik, może jeszcze ktoś mniej lub bardziej znany. Marzy nam się zwycięstwo – jedno, drugie, kolejne, a remis tylko wtedy, kiedy nam nie zaszkodzi. Wychwytujemy każde słowo każdego kto coś wie o naszej kadrze, kto liczy się w świecie piłkarskim lub choćby do takiej pozycji aspiruje.

Telewizja, jedna czy druga, liczy na oglądalność, bo to ona jest najważniejsza. Bo oglądalność to kroki piłkarzy przeliczone na wpływy z reklam. Im dłużej nasi chłopcy będą biegać po murawie, tym częściej producenci chipsów, proszków do prania, samochodów, telewizorów i innych towarów zbawiennych dla naszego żołądka, oczu, umysłu będą je zachwalać. Wpływy z reklam będą rosnąć i rosnąć.

A nasza reprezentacja? Ano, chłopcy chcą wygrać to i owo, bo warto. Warto w każdym wymiarze. Osobistym, ekonomicznym, czy symbolicznym. Bo wygrana, czy choćby możliwość postawienia nogi na „pudle”, potrzebna jest każdemu. Piłkarzom, bo duma i pieniądze, trenerowi, bo duma, pieniądze i nowe kontrakty. Nie można zapomnieć o rządzących, którzy, w przypadku sukcesu, będą się fotografować w biało-czerwonych szalikach, a potem wpinać w wypięte torsy piłkarzy i innych osób, medale, może nawet odpowiednie krzyże.

Tak to na naszych oczach rozgrywa się nowa dyscyplina: co byśmy mogli, gdybyśmy mogli. Szansa – to tylko możliwość powodzenia. Zdaje się, że jedyną szansą, jaką już wykorzystaliśmy, jest udział w Euro 2016. Dla jasności – w pierwszym etapie. Potem trzeba będzie kibicować komuś innemu. Niemcom?

Fot. z ekranu tv – TVP1 HD

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*