Koczownicy XXI wieku

Budowlaniec, przedstawicielka handlowa, żołnierz i lekarka bez granic. Co ich łączy? Jak wygląda ich życie? Gdzie jest ich dom i kto na nich czeka? Czy kiedyś wracać będą z pracy mniej więcej o tej samej porze?

Pochodzi ze Śląska, z wykształcenia jest cukiernikiem. Niestety, nie mógł osłodzić życia tamtejszej ludności. Nie było dla niego pracy. Wyjechał za chlebem, jako młody chłopak zostawiając w domu żonę i miesięcznego syna. Znalazł pracę daleko od domu na budowie. Nie widział pierwszych kroków synka, nie mógł być przy nim, gdy chłopiec miał wycinany wyrostek. Pojawiał się w domu na kilka dni, co trzy miesiące. Dziś Andrzej ma 32 lata, za sobą dziesięć lat pracy daleko od rodziny. – Mamy ładny dom. Stać mnie na to, by posłać syna na dodatkowe zajęcia. Dzięki tej pracy osiągnąłem swój cel, zapewniłem im godne życie. W oczach Andrzeja pojawiają się łzy. Czyżby zadowolenie nie było szczere? – Tęsknota. To uczucie, które człowieka nie opuszcza. Czy pracujemy rok czy dziesięć lat nie jesteśmy w stanie tego zwalczyć.

Trzy lata temu Marta przeniosła się z małej miejscowości do Poznania. Postanowiła pracować i studiować zaocznie. Wynajęła wraz z koleżankami mieszkanie w centrum. Znalazła pracę, jako przedstawicielka handlowa. Początkowo pracowała trzy dni w tygodniu w okolicach Poznania. Firma nie okazała się rzetelna, więc Marta postanowiła zebrać kilku pracowników i rozpocząć pracę u konkurencji. Została liderem swojego zespołu, a zakres pracy rozszerzył się na całą Polskę. Każdy dzień spędzała w innym mieście, a noc w innym hotelu. Wynajmowanie mieszkania przestało mieć sens. Praca wymagała wiele poświęcenia, ale dawała solidną pensję i nowe doświadczenia. Oczywiście, nie pozostawiała też czasu na szkolne obowiązki, przez co Marta musiała zrezygnować ze studiowania. Do rodzinnego domu wracała, co trzy tygodnie na dwie noce. – Urlop? Urlop jest solidny. Wyjeżdżam zwykle w ciepłe miejsce i nadrabiam towarzyskie zaległości. Jestem zdeklarowaną singielką. W mojej pracy nie ma czasu na stały związek – mówi Marta. – Ta praca nauczyła mnie samodzielności, mogę być z siebie dumna. Nie wiem tylko, jak długo będę potrafiła żyć w takim tempie i czym w przyszłości mogłabym się zająć.

Jest emerytowanym żołnierzem. Praca dostarczała mu wielu emocji i adrenaliny. Nie skąpiła prestiżu i dumy. Zabrała mu jednak szansę na normalne rodzinne życie. – Ożeniłem się z piękną kobietą. Nigdy nie zdecydowaliśmy się na dzieci. Ciągłe przeprowadzki źle wpłynęłyby na ich rozwój. Naraziłem ją na samotność i nieprzespane noce – mówi pan Zygmunt.- Dziś możemy się sobą nacieszyć. Poczuć się bezpiecznie w domu z ogrodem. Szkoda tylko, że nie możemy zaprosić do niego naszych wnucząt.

Sama podjęła decyzję o wyjeździe do krajów Trzeciego Świata. Od początku czuła, że ma do spełnienia misję. Zaraz po studiach Alina zaczęła pracę w miejscowej przychodni. Po roku urodziła córeczkę. – Nie wiedziałam, co mam zrobić, tu mąż i dziecko, które kocham nad życie, a gdzieś na końcu świata tłumy czekających na pomoc ludzi. – Lata mijały, w związku Aliny nie układało się najlepiej, córka podjęła naukę w liceum w innym mieście. Każdy rozpoczął nowe życie. Obudziło się w niej usypiane przez lata uczucie. Postanowiła wyjechać i walczyć ze śmiercią tam, gdzie jest jej najwięcej. – Dziś wiem, że dobrze wybrałam. To, co robię ma sens. Nie przeszkadza mi to, że śpię w chatce i mało jadam. Do córki wracam na święta. Wiem, że wybaczyła mi moją nieobecność.

Każdy z bohaterów musiał borykać się z własnymi problemami i dokonywać trudnych wyborów. Ciężko mówić w ich przypadku
o powrotach do domu, bo sami nie wiedzą gdzie on jest. Jedni marzyli o takiej pracy inni oskarżają ją o to, że zabrała im to, co w życiu najcenniejsze.

Wielu Polaków jest niezadowolonych ze swojej pracy nawet wtedy, gdy nie musi rozstawać się z rodziną i wraca dość wcześnie do domu. Mówią: „trzeba robić to, co się kocha, a ja ciągle wracam z pracy zmęczony i zdenerwowany”. Zdaniem psychologa jest to wynik braku doświadczeń w innej pracy, która wiązałaby się z ciągłymi wyjazdami. Praca w delegacji pozbawia nas prawa do cieszenia się rodziną, wychowywania dzieci i regularnego odpoczynku. Niezadowolenie z pracy wykonywanej „na miejscu” można wynagrodzić sobie relaksem w domowym zaciszu czy wyjściem z bliskimi. Nie zadręczamy się wówczas, co dzieje się z naszymi rodzinami, nie doskwiera nam tęsknota i samotność. Tego typu zalety doceniamy dopiero wówczas, gdy musimy
z nich zrezygnować.

Fot. Anna Rysztof

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*