Wybory prezydenckie we Francji chyba nigdy nie wywoływały tak dużych emocji i tak skrajnych opinii. O miejsce w drugiej turze wyborów „łeb w łeb” walczyło aż czterech kandydatów. Każdy z nich w oparciu o sondaże miał równe szanse na wejście do drugiej tury.
Ostatecznie do finałowej tury wyborów, które zaplanowane są na 7 maja, przechodzą: centrowy kandydat Emmanuel Macron (24,01%) oraz skrajnie prawicowa Marine Le Pen (21,30%). Dzieli ich wręcz przepaść, jeśli chodzi o poglądy polityczne oraz o ich programy. Z jednej strony antyeuropejska, przeciwna imigrantom przewodnicząca Frontu Narodowego – Le Pen, a z drugiej proeuropejski kandydat, były minister we francuskim rządzie – Macron.
Tak mała różnica w poparciu dla obu kandydatów wywołuje różne spekulacje oraz ogromną niepewność, a wręcz strach wśród mieszkańców Francji, którzy wyznają bardziej konserwatywne poglądy lub reprezentują mniejszości narodowe. Kwestia imigrantów jest bowiem jedną z najważniejszych kwestii, która stanowi „kość” niezgody pomiędzy kandydatami.
Ostatnie nasilenie ataków terrorystycznych we Francji z pewnością daje przewagę Marine Le Pen, która sukcesywnie wygłasza swoją niechęć wobec imigrantów, zwłaszcza pochodzenia bliskowschodniego. Jest gorącą zwolenniczką podjęcia jak najbardziej rygorystycznych kroków. Miałyby wyeliminować działalność terrorystyczną nad Sekwaną ze strony islamskich terrorystów. W dobie przerażenia i strachu Francuzów przed kolejnymi zamachami, ta postawa Le Pen daje szanse na duże poparcie obywateli, którzy chcą podjęcia zdecydowanych kroków wobec islamskim ekstremistów.
Pozostanie Francji w strukturach Unii Europejskiej jest tematem, który najbardziej elektryzuje Francuzów. E. Macron, proeuropejski polityk, chce umocnienia pozycji Francji w Brukseli jako jednego z liderów europejskiej wspólnoty. Zgadza się to z opiniami większości obywateli, którzy wolą, by ich kraj pozostał w UE. Kontrkandydatka Macrona jest jej przeciwniczką i zapowiada, że zaraz po objęciu urzędu, podejmie odpowiednie kroki mające na celu wyjście Francji ze wspólnoty.
Kandydatura Marine Le Pen i jej wejście do drugiej tury może szokować. Kilka lat wstecz nikt raczej nie dałby jej realnych szans na wygranie wyborów prezydenckich. Bardziej możliwym scenariuszem jest, mimo wszystko, wygrana centrowego kandydata, E. Macrona. Przemawia za tym bardzo mała różnica głosów pomiędzy najpoważniejszymi kandydatami z pierwszej tury. Ich środowiska polityczne wolą, aby Francją rządził bardziej przewidywalny i stateczny kandydat, jakim z pewnością jest Emmanuel Macron. Już nakłaniają one bowiem swoich zwolenników do głosowania przeciwko Marine Le Pen, której prezydentury się obawiają.
Obecny, konserwatywny prezydent Francji, Francois Hollande już ogłosił, że w drugiej turze poprze Macrona. Mówi on również o konieczności mobilizacji Francuzów przeciw kandydaturze Le Pen, a co za tym idzie nawołuje do głosowania na jej kontrkandydata. „Po raz kolejny obecność skrajnej prawicy stanowi zagrożenie dla naszego kraju. W obliczu takiego zagrożenia, wymagana jest mobilizacja i jasny wybór. Jeśli o mnie chodzi, zagłosuję na Emmanuela Macrona” – oświadczył Hollande po ogłoszeniu niedzielnych wyników. Podkreśla jednak, że – mimo jego poparcia – nie utożsamia się z programem Macrona.
Dodaj komentarz