Doktor Przemysław Nosal, adiunkt w Zakładzie Teorii i Badań Praktyk Społecznych UAM, analizuje zachowania graczy na rynku zakładów bukmacherskich w naszym kraju. Odnotowuje procesy, które na nim zachodzą. Bukmacherzy znaczą coraz więcej w rodzimym sporcie…
- Czy można mówić o przełomie w kontekście przyspieszenia rozwoju branży bukmacherskiej?
Jesteśmy w specyficznym momencie. W 2017 roku została znowelizowana ustawa hazardowa. W niej określono nowe zasady funkcjonowania firm bukmacherskich. Wcześniej w polskim internecie wiele firm działało bez zezwolenia. Teraz, po uchwaleniu ustawy, konieczne jest posiadanie licencji. W efekcie mamy kilkanaście legalnie działających firm bukmacherskich. Trudno stwierdzić jednoznacznie, czy to duża liczba. W wielu krajach, chociażby skandynawskich, pojawiają się monopole w zakresie hazardu. Z drugiej strony, w innych państwach mamy jeszcze większe rozdrobnienie operatorów.
- Polacy chcą i lubią grać?
Jeśli chodzi o zakłady w Polsce, to podanie dokładnych wyliczeń jest utrudnione ze względu na specyfikę badań CBOS, które w szczególny sposób katalogują zakłady bukmacherskie. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że z jednej strony są tak zwane stacjonarne lokale z zakładami, a z drugiej – gra online. Można stwierdzić, że zakłady bukmacherskie to rosnąca fala. W każdym razie, do uprawiania jakiejkolwiek formy hazardu przyznaje się około połowa Polaków.
- Zauważalną tendencją jest obecność firm bukmacherskich w polskiej piłce w roli sponsorów.
Wspomniana już ustawa umożliwia obecność bukmacherów w przestrzeni publicznej w większym stopniu, ale też zachęca ich do sponsoringu. Jeśli spojrzymy na reprezentacje narodowe czy kluby, chociażby piłkarskiej Ekstraklasy i I ligi, to okaże się, że co najmniej połowa ma jakiś związek z bukmacherami. Federacje sportowe, na przykład lekkoatletyczna, tam też bukmacherzy działają. Teraz pojawia się zatem pytanie, może retoryczne: czy sport może dziś w ogóle radzić sobie bez pieniędzy bukmacherskich?
- Czym kierują się gracze, gdy decydują się postawić swoje pieniądze?
Zaskakująca jest ta mnogość powodów. Nie chodzi tylko o pieniądze, one zawsze są na horyzoncie, ale – wbrew pozorom – nie muszą być priorytetem. Czasami, gdy ludzie oglądają jakiś średnio dla nich interesujący mecz Ekstraklasy, to grają w zakładach, by oglądać go z emocjami. Albo przeciwnie – załóżmy, że gra reprezentacja Polski, wtedy zakład ma podnieść i tak już dużą dramaturgię widowiska. Granie może być też próbą sprawdzenia swojej znajomości sportu, udowodnienia swojej sprawczości.
- Są też inne powody?
Miałem wśród respondentów grono graczy, którzy podchodzili do grania bardzo poważnie. Było to dla nich pole systematycznego dorabiania, do którego bardzo starannie się przygotowywali – studiowali statystyki, obserwowali ruchy kadrowe, analizowali kursy.
- Zdaje się, że szczególnie zaciekawił pana sposób wdrażania się w tę grę?
Granie jest interesujące w tym aspekcie, ponieważ nie wiadomo, jak się go nauczyć. Wielu graczy „puszcza taśmy”, czyli wybiera kilkanaście meczów, w których był murowany faworyt. Gdyby taki kupon „wszedł”, gracze mieliby poczucie, że są tak bogaci. Nigdy do tego jednak nie dochodzi… Ale jak to zrobić lepiej? Specyfika grania w zakładach polega na tym, że trudno nauczyć się osiągania sukcesów w grze.
- Jak Polacy postrzegają taką aktywność?
Dominują dwie perspektywy. Z jednej strony, patrzy się na nią jak na coś zupełnie naturalnego, towarzyszącego sportowej pasji. Z drugiej – upatruje się w niej działanie nie do końca bezpieczne, grożące uzależnieniem.
- Reklamy w najlepszym czasie antenowym, w przerwie transmisji sportowych, to jeden z przykładów rozbudowanego marketingu firm bukmacherskich, co widzimy od kilku lat i chyba procentuje.
Bukmacherzy niewątpliwie zmienili naszą rzeczywistość. Kolejne pokolenia będą przyzwyczajone do ich obecności w sporcie. Już dziś niewiele osób jest zaskoczonych, widząc logo danych firm na koszulkach drużyn piłkarskich czy stadionowych banerach, na których się reklamują. Być może wkrótce również funkcjonowanie instytucji kultury jeszcze bardziej będzie zależało od tego, ile pieniędzy do Skarbu Państwa przetransferują bukmacherzy.
Rozmawiał: Bartłomiej Najtkowski
Dodaj komentarz