Przemówienie prezydenta USA na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie miało być potwierdzeniem siły NATO, zwłaszcza jej wschodniej flanki, wsparciem dla Ukrainy i jasnym sygnałem dla Władimira Putina.
Wskazało zarazem, że sojusz polsko-amerykański jest trwały i stale się wzmacnia. Joe Biden odwoływał się do historii. Odnosił do zwycięstwa nad ZSRR, by natchnąć Zachód do pokonania kolejnej dyktatury – putinowskiej Rosji.
Papież, Wałęsa i Albright. Dopiero drugi katolik wśród prezydentów amerykańskich, zaczął od zacytowania słów papieża Jana Pawła II: „Nie lękajcie się”. Później wspominał „Solidarność” i nieobecnego Lecha Wałęsę, a także Madeleine Albright, pierwszą kobietę na stanowisku sekretarza stanu USA, pochodzącą z Czechosłowacji, zwolenniczkę rozszerzenia NATO.
Następnie przypomniał, jak Związek Radziecki tłamsił wolnościowe dążenia Węgier i Czechosłowacji, jak ostatecznie upadł mur berliński, czego następstwem był upadek komunizmu. To nawiązanie do czasów zimnej wojny nie dziwi, wszak J. Biden w Kongresie od lat 70. był członkiem Senackiej Komisji Spraw Zagranicznych. Poznał mentalność sowiecką, rozumie tak groźną postsowiecką nostalgię byłego kagebisty Putina.
Podziw dla Polski. Prezydent USA mówił dużo o wartościach, o przeciwstawianiu demokracji putinowskiej autokracji. Powiedział, że Putin nie może pozostać u władzy. Co miał na myśli, starał się wyjaśnić w oficjalnym oświadczeniu Biały Dom.
Ważny był też fragment o podziwie dla Polski w kryzysie humanitarnym. J. Biden wzruszająco opowiedział o swoich spotkaniach z uchodźcami, z dziećmi, by dać do zrozumienia światu, jakie zło sprowadził na Ukrainę Putin. Prosił o solidarność świata, by inni także przyjmowali Ukraińców. Stany Zjednoczone przyjmą ich 100 tysięcy.
Będą stać u boku Ukrainy. J. Biden mówił o jedności Zachodu, bezprecedensowych sankcjach, które cofną rosyjską gospodarkę do XIX wieku, a już teraz prowadzą do radykalnego obniżenia kursu rubla. Wzywał Europę do przerwania uzależnienia od rosyjskiego gazu i dokonania transformacji energetycznej w oparciu o energię odnawialną w niedalekiej przyszłości.
Amerykański przywódca w ostrych słowach opisywał Putina jako bezwzględnego dyktatora. Potępił jego retorykę o denazyfikacji Ukrainy, przypominając, że prezydent Zełenski to Żyd, że w jego rodzinie były ofiary Holocaustu. Mówił, iż Stany Zjednoczone będą stać u boku Ukrainy. Zwrócił się też do Rosjan, którzy, o czym wspomniał, już w liczbie 200 tys. opuścili swój kraj po wybuchu wojny. Pytał, czy nie przeszkadza im mordowanie dzieci, bombardowanie Mariupola. Dodał, że ich dziadkowie przeżyli oblężenie Leningradu.
Słowa pochwały, ale i niedosytu. Oceny przemówienia są różne. Niektórzy uważają, że było dużo wymiaru symbolicznego, pięknych słów, a mało konkretów. To najbardziej krytyczne opinie, ale trzeba mieć na uwadze, że te konkrety mogły być ustalane podczas konsultacji polskiej i amerykańskiej administracji, także dwóch ukraińskich ministrów, już bez obecności mediów. Jeśli chodzi o entuzjastyczne opinie, to konserwatywny publicysta Piotr Semka napisał na Twitterze: „Ważna cezura historyczna. Przemówienie na miarę mowy Kennedy’ego w Berlinie w 1963 i Reagana przy Bramie Brandenburskiej w 1987”
Podczas spotkania prezydentów i ich współpracowników w sobotę rano wybrzmiały słowa o „świętości artykułu 5”, co oznacza, że w razie agresji na Polskę czy innego członka NATO, sojusz odpowie z całą stanowczością. Część komentatorów twierdzi, że przemówienie było kontynuacją tej retoryki.
Fot. ekran tv – TVP INFO
Dodaj komentarz