Bez palpitacji serca czy wytrzeszczania oczu…

… ale z włoską mafią w rolach głównych. Mordercza akcja czy nuda? Zobaczcie, jaka jest „Mafia Mamma”.

Tytuł intryguje, a zapowiedzi filmu zachęcają, by wygodnie usiąść w kinowych fotelach. Gdy światła gasną, na wielkim ekranie obserwujemy losy Kristin (Toni Collete) – żony, matki, kobiety przepracowanej, wzgardzanej przez szefostwo i zdradzanej przez męża. Przez 102 minuty czasu ekranowego widzimy jej przemianę, zapoczątkowaną wiadomością o śmierci dziadka i zapisanym jej w testamencie „biznesem”. Kobieta staje przed wyzwaniami prowadzenia włoskiej mafijnej rodziny, rywalizacji z wrogimi gangami, rażącym brakiem doświadczenia i walki o swoją pozycję, a także o… samą siebie. Dla kontrastu, jej mąż z każdą kolejną sceną ze swoim udziałem, przestawia się jako coraz większy gnój, prostak i cham.

Obsada się spisała, to trzeba przyznać. Toni Collete idealnie oddaje stan emocjonalny mafijnej matki chrzestnej, jej roztrzepaną osobowość i styl bycia, momentami, nawiasem mówiąc, lekko irytujący. Ale to ciepła postać, której trudno nie polubić i podobno jest z Collete w tej roli. Film wiele zawdzięcza też trio Bellucci, Mastroianni, Perugini. Ich role, trzon mafijnej rodziny, są  o tyle zróżnicowane, co zabawne i na swój sposób urzekające. Jednakże królową rozśmieszania widza swoim stylem bycia jest tu niezaprzeczalnie Nomvete w roli Jenny. Słowem, aktorzy idealnie wpasowali się w format obrazu w reżyserii Catherine Hardwicke.

Jest to ciekawy, przyjemny pomysł na weekendowe kino wieczorowe. „Mafia Mamma” nie jest filmem niesamowitym, nie będzie należeć do czołówki gatunku, ale z pewnością pomoże się odprężyć. Twórcy obiecują przygodę z komedią i w owocu ich pracy je znajdziemy. Obraz często rozbawia, nie brakuje prostych gagów. Spokojnie, bez napięcia, choć w odpowiednio wartkim tempie, prowadzi emocje widza według swojego planu. Jak na dobry odmużdżacz przystało, z szeroko rozpostartymi ramionami zaprasza do śledzenia fabuły, w pakiecie dodaje dobrą ścieżkę dźwiękową i nie wymaga od widza zbyt wiele.

Ważne jednak, że twórcy zadbali, by „Mafia Mamma” nie była zbyt prosta. Na widza czeka kilka plot twistów, które mają potencjał, by zaskoczyć, zdziwić. Nie będzie jednak palpitacji serca, czy wytrzeszczania oczu. I choć dostajemy też kilka mocniejszych scen, nie przełamują one łagodnej, relaksacyjnej konwencji całości. Film, powtórzę, nie wymaga zbyt wiele i najlepiej odwdzięczyć mu się tym samym – widzowie z wielkimi oczekiwaniami mogą się tu rozczarować.

Fot. https://www.youtube.com/watch?v=e2UNT1pLP6g

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*