Był najdroższym letnim transferem Barcelony, a mimo to już po kilku miesiącach gry jest na wylocie z Camp Nou. Z całą pewnością Malcom inaczej wyobrażał swoją przygodę w stolicy Katalonii.
Brazylijczyk jest bohaterem prawdopodobnie najbardziej szalonego transferu ostatnich lat. Był już w samolocie do Rzymu, gdzie miał podpisać kontrakt z miejscową AS Romą. W ostatniej chwili ofertę Włochów przebiła Barcelona i to mistrzowie Hiszpanii zakontraktowali 21-letniego piłkarza. Na konto Girondins Bordeaux wpłynęło 41 milionów euro, co było najwyższą kwotą, jaką zapłaciła Barcelona latem 2018 roku. Dziś można powiedzieć, że te pieniądze poszły w błoto, bo Malcom nie sprawdził się w bordowo-granatowej koszulce. Aczkolwiek wielkiej szansy na pokazanie swoich umiejętności nie miał. Trapiły go kontuzje, przez które opuścił pięć ligowych spotkań. W rundzie jesiennej Primera Division spędził na boisku zaledwie 97 minut. Do tego dołożył 23 minuty w Lidze Mistrzów. Zdecydowanie więcej pograł w Pucharze Króla, ale przyzwyczajeni jesteśmy, że w pierwszych spotkaniach tych rozgrywek Barça sięga po rezerwy.
W tym krótkim czasie zdołał jednak raz zabłysnąć. W meczu z Interem na San Siro, chwilę po wejściu z ławki zdobył gola, który dał Barcelonie prowadzenie. Brazylijczyk nie krył wzruszenia. Wydawało się, że bramka strzelona Mediolańczykom będzie momentem przełomowym w karierze Malcoma na Camp Nou. W kolejnym meczu z Betisem Sevilla, po raz pierwszy wyszedł w podstawowym składzie. Wrażenie to było złudne, bo po tym meczu znowu przepadł.
I byłoby to na tyle, jeśli chodzi o jego osiągnięcia w klubie z miasta Gaudiego. Trener Barcelony, Ernesto Valverde, miał powiedzieć piłkarzowi, że nie widzi go w koncepcji zespołu na resztę sezonu. Klub zatem szuka miejsca zbytu dla swojego transferowego niewypału, aby odzyskać pieniądze jakie wydał na Malcoma. Poważne oferty mają składać zespoły z Chin.
Fot. www.fcbarcelona.com
Dodaj komentarz