Przetrwały do dziś

Mimo uwikłania w kontekst kulturowo-społeczno-polityczny moda jawi się jako ważna dla człowieka, również ze względu na jej autonomiczność. Ubiór może wyrażać zarówno przynależność do danej grupy,  jak i  indywidualizm. Może nie tylko identyfikować i klasyfikować człowieka, ale stanowić też wyraz osobistej wolności.

Moda w czasach PRL  znacząco różniła się od tej, którą mamy obecnie, aczkolwiek nie da się ukryć, iż wiele trendów wraca. Tuż po zakończeniu II wojny światowej, na początku nowego systemu, warunki nie sprzyjały rozwojowi mody w Polsce. Ludzie skupiali się na przetrwaniu i powrocie do normalności po tragicznych czasach. Odzież, którą wówczas noszono, była zwykle tą, którą udało się zdobyć i ewentualnie przerobić. Do kraju trafiały ubrania z Zachodu, które zwykle były w kolorze khaki, o kroju wojskowym i to właśnie wtedy wykształcił się militarny styl. Późne lata czterdzieste to zielone swetry, wełniane krawaty i torby wojskowe, a także kurtki z pagonami czy amerykańskie płaszcze. Wykorzystywano wtedy każdy dostępny materiał, często powojskowy. Bardzo chętnie używano jedwabiu spadochronowego.

Stroje z czasów PRL to w dużej mierze czerpanie z zagranicznych trendów. Naśladownictwo nie było jednak proste, bowiem początkowo zagraniczne żurnale modowe były dostępne tylko dla nielicznych, a wydawane w Polsce czasopisma wyjątkowo skromnie dawkowały zachodnie trendy, publikując głównie odręczne rysunki. W latach 50. kwitła moda bazarowa, a wraz z nią rosła paleta barw noszonych ubrań. Na stałe do historii polskiej mody weszły kolorowe skarpetki Leopolda Tyrmanda, pisarza i publicysty, ikony ówczesnego polskiego świata artystycznego. Na Zachodzie trendy tworzył wówczas Christian Dior, który na początku lat 50. wyznaczył kierunek na kolejne lata. Stworzony przez niego New Look to elegancki styl, w którym dominowały zwłaszcza zaokrąglone ramiona, mocno zaznaczony biust, wąska talia, długa spódnica oraz wysokie obcasy.

Po chaosie lat 50. XX wieku, społeczeństwo wkroczyło w lata 60. – nową erę masowej konsumpcji. Ta dynamika rozwoju zauważana jest  także w modzie. Wśród wynalazków technicznych służących m. in.  eksploracji kosmosu, były np. sztuczne włókna. Umożliwiały bowiem produkcję niedrogiej odzieży i w pełni odpowiadały praktycznemu stylowi życia powojennej ery. Chanel w latach 60. na salony wprowadziła „kostium”, który króluje nieprzerwanie do dziś. Stolicą mody jeszcze przez chwilę był Paryż, jednak czuł już mocno na plecach oddech Nowego Jorku oraz Mediolanu i Londynu, które niebawem rozpoczęły wyścig o miano „światowej stolicy mody”.

Większość Polaków w owej dekadzie skazana jednak była na to, co mogła znaleźć na sklepowych półkach, czyli słabej jakości tkaniny, w monotonnych powielonych fasonach. Ogólna bieda i pustki w sklepach przyczyniły się paradoksalnie do rozwoju modowej kreatywności Polaków. Powoli zaczęły się także odradzać małe pracownie krawieckie. Naśladowano w nich wiernie zachodnie modele kopiowane z wykrojów magazynów dostępnych na bazarach. I choć antyamerykańska propaganda nie próżnowała, na ulicach można było zobaczyć modne Polki w kreacjach podobnych do ówczesnej ikony stylu – Jacqueline Kennedy. Moda rozkwitała także na bazarach, na których sprzedawano często znoszoną odzież rodem niemal z lumpeksu, za cenę porównywalną do cen odzieży dobrych zachodnich marek. W głównej mierze ubrania te pochodziły z przysyłanych do Polski  paczek. Zgodnie z zasadą, że „co zachodnie, to lepsze”, nikt nie protestował płacąc astronomiczną kwotę za znoszony amerykański podkoszulek. Modni mężczyźni nosili wtedy garnitur a’la Beatles, który charakteryzowała krótka marynarka i spodnie biodrówki o rozszerzanych ku dołowi nogawkach. Do tego zakładali białą koszulę, najlepiej z żabotem lub wydłużonym kołnierzykiem i wąski krawat.

Mieliśmy też jeszcze jedną rzecz – rajstopy. I choć niezmiennie kojarzyły się z prezentem na Dzień Kobiet, warto wiedzieć, że były one symbolem… dobrobytu. II wojna światowa w dużej mierze pozbawiła panie luksusu noszenia pończoch i rajstop, bowiem wszystkie zapasy wysyłano do fabryk szyjących spadochrony. Zaradna płeć żeńska z powodzeniem potrafiła czarną kredką do oczu namalować na nodze kreski imitujące szwy z rajstop, a nawet koronki pończoch. Po powrocie na rynek, rajstopy na długie lata pozostały już towarem „luksusowym”.

Kiedy w 1989 roku runął berliński mur, a w 1991 przestał istnieć Związek Radziecki, moda przekształciła się w wielki przemysł, który zadziwił świat tempem rozprzestrzeniania, zwłaszcza dzięki mediom. Warto także wspomnieć, że PRL to czas powstania marek, które na polskim rynku przetrwały do dziś (np. Vistula, Próchnik oraz Wólczanka).

Fot. zrzut ekranu https://vistula.pl/

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*