Zorganizowany został w 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości – wedle niektórych wywalczonej, według niektórych również wymodlonej. Na ów koncert składały się piosenki niepodległościowe, zarówno z czasu zaborów, jak i II RP.
Całość, w założeniu, patriotyczna – miała być spotęgowana przez włączenie publiczności w drugiej jego części do wspólnego śpiewania. Niestety, wyszło to dość niemrawo. Pozostaje jeszcze jeden niedosyt. Otóż program nie dawał odbiorcom możliwości zapoznania się z nazwiskami solistów. Prowadzący, oczywiście, ich prezentował, ale stawiam żołędzie przeciwko orzechom, że słuchacze dzisiaj już nie pamiętają kto był kim. A to tym bardziej ważne, że wykonawcy występowali przynajmniej w duetach (bądź też większych układach). Nie mieli zatem choćby jednego, indywidualnego, popisowego, utworu. Śpiewanie z nut i do mikrofonu również mnie zaskoczyło. Wszak studenci Wydziału Wokalno-Aktorskiego poznańskiej Akademii Muzycznej powinni poradzić sobie bez dodatkowego wspomagania. Podobnie jak z nauczeniem się na pamięć kilku utworów. Natomiast na duży plus tego koncertu zaliczyć można występ prof. Romana Grynia (wykładowcy klasy trąbki w poznańskiej AM) – który przykuł uwagę i pozostawił ślad w pamięci piszącego te słowa.
Rozumiem ideę wpisywania się w obchody 100-lecia niepodległości na różne sposoby. Chciałbym jednak, aby związane z tym wydarzenia stanowiły zarazem wyraz szacunku dla osób, które zarówno walką zbrojną, jak i pracą organiczną, przyczyniły się do odbudowy Polski.
Dodaj komentarz