Przynajmniej nie mieć pecha…

                                                          

Enea Basket Poznań – TS Basket Poznań 104:61. To spotkanie nie zapowiadało tak wysokiego zwycięstwa Enei. Drużyna TS Basket Poznań okupuje wprawdzie odległe miejsce w tabeli, ale absolutnie nie odpowiada to potencjałowi tej drużyny. W sporcie, jak w życiu, oprócz umiejętności, trzeba jeszcze mieć szczęście, a przynajmniej nie mieć pecha.

Do meczu drużyny przystępują osłabione po jednym podstawowym zawodniku pierwszej piątki. Teoretycznie to wyrównuje szanse. Na domiar złego dla drużyny gości, w piątej minucie spotkania kontuzji doznaje Maciej Rostalski, kolejny bardzo ważny zawodnik drużyny TS Basket. Niewątpliwie ułatwia to grę naszego zespołu, ale czy na tyle, by odnieść aż tak wysokie zwycięstwo? Oczywiście, nie sposób ocenić, co by było, gdyby grał, ale wydaje się, że drużyna Enei była w tym dniu na tyle dobrze dysponowana, że nie zmieniłoby to zwycięzcy.

Spotkanie rozpoczyna się od naszego prowadzenia 4:0. Teraz goście zdobywają swoje pierwsze punkty: 4:2, ale w kolejnych minutach będzie im to przychodziło coraz trudniej. Na nasze zdobyte 13 punktów odpowiadają tylko dwoma: 17:4 w 4:45 minucie. Jak pokazują kolejne minuty, nie jest to moment przełomowy tego meczu, bowiem do końca tej kwarty toczy się wyrównany pojedynek, ale wynika to również z rotacji składem w naszej drużynie.

Druga kwarta toczy się podobnie, jak druga część pierwszej kwarty, dopiero w jej końcówce drużyna Enei uzyskuje przewagę 17 punktów, po celnej trójce I. Maćkowiaka na jej zakończenie. Zawodnicy schodzą na przerwę, gdy na tablicy widnieje wynik 50:33.

Co po przerwie? Przewaga dość znaczna, ale jeszcze nie przesądza losów tego spotkania, jest jednak „coś”, co wskazuje Eneę na zwycięzcę tego meczu: w momencie przyspieszenia łatwość zdobywania punktów. Trzecia kwarta sprawdza tę, na gorąco skleconą teorię. Tylko przez niecałe dwie minuty utrzymuje się stała przewaga gospodarzy /57:38/. W kolejnych dwóch urasta do 25 punktów 65:40, a potem już „poszło”. Okres od 5:17 do 1:12 wygrywamy 16:0, mimo że na parkiecie pojawia się coraz więcej juniorów. Ostatecznie kwarta kończy się wygraną 33:14, co przekłada się na wynik meczu po jej zakończeniu na 83:47.

Ostatnia kwarta to tylko dokończenie meczu, bowiem tak wysokiej przewagi rywal już nie może odrobić. Jest okazja, aby na parkiecie w zespole Enei występowali głównie juniorzy, ale i przy ich udziale udaje się ten wynik jeszcze poprawić. Tak się dzieje zazwyczaj, gdy losy meczu są przesądzone: zwycięzcą wiatr wieje w plecy, a pokonanym w oczy. W ten sposób mecz dobiega końca, a Enea notuje kolejne zwycięstwo, tym razem 104:61.

Punkty zdobyli: dla Enei: J. Fiszer 16,2×3, 6 zb., J. Nowicki 15, 1×3, M. Wielechowski 14, 2×3, I. Maćkowiak 13, 4×3, 5 zb.,  J. Andrzejewski 10, 2×3, J. Simon 10, J. Jakubiak 7, 1×3, P. Stankowski 7, O. Szczepański 6, 5 zb., O. Bednarek 4, A. Szajek 2;   dla TS Basket najwięcej punktów zdobyli: Ł. Kupczyński 14, J. Rogulski 11, 1×3, F. Lenartowski 9, 1×3, J. Zamiatowski 9, 5 zb.

Fot. Tomasz Stefański

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*