Transferowe szarady

Sezon żużlowy 2019 ruszy 5 kwietnia 2019, mistrza poznamy 22 września. Ekstraliga będzie bardziej nieprzewidywalna, niż zazwyczaj, co wynika z bardzo zróżnicowanych składów każdej z drużyn. Okienko transferowe odkryło wszystkie karty i rozpoczęło typowanie stawki.

Na pierwszy ogień – Falubaz Zielona Góra, bo oni zaskoczyli najbardziej. Kiedy pod koniec sezonu ledwo wiązali koniec z końcem, nikt nie spodziewałby się tak obfitych zakupów. Ich głównym łupem okazał się Nicki Pedersen. Mimo iż nie ma on dobrej sławy, to zarówno kibice, jak i zarząd przywitali go z otwartymi rękoma. Drugim głośnym transferem był Martin Vaculik. Słowak to doświadczony zawodnik, stały uczestnik cyklu Grand Prix, który bez wątpienia zasili i tak już mocny skład zielonogórskiego zespołu. Do drużyny dołączył również Norbert Krakowiak. Młody sportowiec z pewnością przyda się w przypadku tak lichej formacji juniorskiej. Wydaje się, że jest ona najsłabszym punktem Falubazu. Kiedy w tamtym roku miejsce głównego juniora zajmował Sebastian Niedźwiedź i radził sobie nienajgorzej, to zielonogórzanie mieli jeden problem z głowy. W tym sezonie jego juniorska kariera zakończyła się, a w Zielonej Górze na nowo pojawił się problem braku dobrze predysponowanych wychowanków. Wydaje się, że Falubaz zamknął fabrykę po Dudku, bo po nim było tylko gorzej. Czy mają szansę na złoto? Czas pokaże, jednak na papierze ich skład wygląda imponująco, a jak mówi Piotr Protasiewicz: „Naszym głównym celem są play-off, a później się zobaczy”.

Najpoważniejszym rywalem Zielonej Góry do tronu króla Ekstraligi wydaje się być Unia Leszno. Mocna na papierze, w gębie i na torze. Od 2 lat Drużynowy Mistrz Polski. Byki nie poczyniły żadnych kroków co do zakupu nowych zawodników. Jednak nie ma się co dziwić, skoro od 2 lat taki skład działa, to dlaczego teraz miałby zawieść? Leszczynianie od lat trzymają wysoki poziom, ale cóż się dziwić, skoro w składzie mają fantastycznego Jarosława Hampela, błyszczącego formą Janusza Kołodzieja, czy fenomenalnych juniorów: Bartosza Smektałę i  Dominika Kuberę. O tę czwórkę byki nie mają się co martwić. 2019 znowu będzie należał do Leszna? A może Falubaz wydrze złoto? O tym będziemy mogli przekonać się dopiero pod koniec sezonu.

Mimo iż ostatnich 5 lat w Stali Gorzów było dość udanych, to drużyna ani nie jest pewna siebie, ani swojego toru. Od 2017 roku jeżdżą nijako, a roszady w zespole idą na marne. Jednak najbardziej dziwne wydały się zakupy podczas listopadowego okienka transferowego. Oprócz Kildemanda, który swoją drogą nie błyszczy formą, zakupili kilku zawodników z pierwszej ligi. Drużyna Stali wydaje się zagubiona. Stanisław Chomski będzie miał pełne ręce roboty, bo mimo niezawodnego Bartosza Zmarzilka i równo jeżdżącego Krzysztofa Kasprzaka zbudowanie składu na play-off wydaje się niezłym wyzwaniem. Największym problemem gorzowian okazało się odejście kilku kluczowych seniorów. Vaculik, Walasek i Sundstroem postanowili opuścić gorzowskie mury i udać się w dalszą podróż. Sen z powiek spędza gorzowianom również formacja juniorska, tak jak sąsiedzi z południa nie mają dobrze predysponowanych wychowanków. Mimo iż Czerniawski, Karczmarz i Szczotka starają się jak mogą żaden z nich nie dorównuje Zmarzlikowi. Jeśli Stalowcy mają aspirację, by awansować do fazy play-off muszą zacząć uczyć się na własnych błędach.

Sparta Wrocław od kilku lat notuje dobre wyniki i kończy sezon na pudle, ale to nadal za mało, by sięgnąć po Mistrzostwo Polski. Wydaje się, że od 2016 roku drużyna Betardu czegoś szuka, ale sama nie wie czego. W tym roku do zespołu dołączył Jakub Jamróg. Nie jest to żaden spektakularny transfer, Jamróg nie wydaje się być osobą, która może wzmocnić wrocławską drużynę. Najjaśniejszym punktem Betardu Sparty Wrocław jest, oczywiście, Tai Woffinden, który od lat świeci wzorową formą i trzyma poziom zarówno w lidze,  jak i w cyklu Grand Prix. Dodając Janowskiego, Milika i Drabika można by powiedzieć, że to ekipa na 5, ale co roku czegoś brakuje. Może w tym sezonie Dariuszowi Śledziowi uda się tak dobrać pary i zmobilizować swoich zawodników, by Wrocław mógł cieszyć się z Drużynowego Mistrzostwa Polski, choć – patrząc na składy drużyn ekstraligowych – może to być nie lada sztuka.

Włókniarz Częstochowa, drużyna, która od 2016 roku jest w Ekstralidze. Tyle by wystarczyło, by opisać poczynania Lwów. Od dwóch sezonów tułają się po lidze szukając swojego miejsca. Za słabi na pudło, za mocni na spadek. Tak jednym zdaniem można podsumować ekipę Marka Cieślaka. Mimo iż szkoleniowiec uważany jest za największy mózg wśród trenerów i na Drużynowych Mistrzostwach Świata potrafi prowadzić nasze Orły do zwycięstwa, to Częstochowa nadal jest dla niego wyzwaniem. Wydaje się, że Włókniarz odrobił już lekcje i w okienku transferowym postarał się o Przedpełskiego, Ułamka i Dróżdża, jednak czy to wystarczy, by częstochowianie mogli walczyć o najwyższe cele? Wybór Przedpełskiego wydaje się jednym z lepszych na rynku. Niegdyś fantastyczny junior, teraz zdławiony i niedoceniony przez toruńskie Anioły. Być może Częstochowa otworzy przed nim nowe możliwości, by mógł rozpostrzeć w końcu swoje skrzydła.

Toruń, tak samo jak Częstochowa, Wrocław, czy Gorzów od paru lat notuje poprawne wyniki, jednak nie na tyle dobre, by móc pochwalić się złotymi krążkami. W 2018 roku Anioły na papierze wyglądały na niesamowicie mocne, jednak był to idealny przykład drużyny gwiazd, o których w przedsezonowych prognozach mówiło się w samych superlatywach, jednak tor zweryfikował i ostatecznie zakończyli sezon na 5. miejscu. Oprócz kilku zawodników pierwszoligowych, toruński klub nie zdecydował się na wzmocnienie podstawowego składu. Jest to ruch ryzykowny, choć przewidywalny. Jacek Frątczak z pewnością myśli, że to co nie wypaliło w tamtym sezonie może odpalić teraz.

W Grudziądzu sytuacja wydaje się być stabilna. Jest to drużyna, która co roku oscyluje pomiędzy spadkiem, a utrzymaniem. Prawdopodobnie w tym roku sytuacja się nie zmieni, jednak zakup Kennetha Bjerre jest dobrym ruchem taktycznym. Może w tym roku GKM pozwoli sobie na odrobinę fantazji i zechce powalczyć o play-off? W nowych sezonie wszystko jest możliwe. Na papierze zespół z Grudziądza ma predyspozycje do walki o coś więcej, niż o kolejną bitwę z liderem pierwszej ligi, jednak do tego potrzebna jest motywacja, ciężka praca i odpowiedni szkoleniowiec. Mimo iż Robert Kępiński stara się jak może, jego drużyna z roku na rok jest coraz bardziej zmęczona jazdą w Ekstralidze.

Lublin, jak na beniaminka, przystało wydaje się być najsłabszym ogniwem w najwyższej lidze rozgrywkowej. Po heroicznej walce w play-off, Motor jako bohater awansował do Ekstraligi, jednak nie zachwyca składem. Transfer średniego Zengoty, czy innych pierwszoligowych zawodników może nie wystarczyć, by długo zabawić na salonach. Sytuację wydaje się ratować Jonsson, który po słabszych sezonach postanowił zaszyć się z zaciszu pierwszej ligi i tam podbijać serca lubliniaków. Jednak sam Jonsson meczu nie wygra i choćby Lublin bardzo się starał, ciężko mu będzie walczyć nawet o utrzymanie. Mimo wszystko, Motor wykazuje wolę walki i z pewnością nie jedną krew napsuje, bo przyszły sezon wydaje się wyjątkowo mało przewidywalny.

Na zdjęciu: Patryk Dudek i Martin Vaculik będą przedstawicielami drużyny Falubaz Zielona Góra w tegorocznym cyklu Grand Prix.

Fot.www.zuzel.falubaz.com

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*