Szum na cały świat

Gdyby moja babcia miała w skarpecie 450 milionów funtów, tysiące akrów ziemi i najpiękniejsze nieruchomości z Pałacem Buckingham na własność, też pozwoliłbym sobie na wystawny ślub. Może nie zaraz z Kate Middleton, bo nie jestem ani tak przystojny, ani tak utytułowany jak Książę William, ani, z całym szacunkiem, ona nie jest w moim typie!

Sam nie wymyśliłbym lepszego miejsca niż Katedra Westminsterska na ceremonię. Co prawda jest trochę zimna i nieprzystępna, ale 6-metrowe drzewa to naprawdę świetny pomysł, aby ocieplić jej wizerunek. Musiało być przytulnie, skoro na dekoracje, kokardki, kwiatki, wstęgi, świeczki, girlandy i wspomniane drzewa wydano jakieś 800 tys. funtów. No, ale to nie jest przecież drewniany kościółek w Słopanowie, gdzie wystarczy bukiet stokrotek, żeby ocieplić wizerunek, to katedra! W takim drewnianym kościółku, jaki stoi w Słopanowie, nieważne jakbym się gimnastykował, nie zmieści się 600 gości. I to jakich gości. Sir Elton John, czy znakomita projektantka Viktoria Beckham muszą być podjęci we właściwym miejscu, które rangą odpowiada zasługom i osiągnięciom takich znakomitości.

Potem pozostałoby jeszcze pokazanie mojej narzeczonej z ludu, jak wsiadać i wysiadać z karocy, żeby nie upadła na swoje wkrótce królewskie lico lub nie zahaczyła swoim diamentowym pantofelkiem o jedwabną sukienkę. Do tego szybki kurs kilku dobrych manier typu dyganie przed królową, jedzenie bezy palcami i ostryg srebrnymi sztućcami. Jeszcze tylko prośba do Georga Michela, który ostatnio głównie promował szalety publiczne, tudzież podejrzane parki, żeby napisał nam piosenkę i mamy ślub.

Dziennikarze pchają się wrotami i witrażami, lud z całego świata z zaciekawieniem i pasją ogląda relację na żywo popijając Liptona z prawdopodobnie porcelanowych filiżanek z wizerunkiem Księcia i jego narzeczonej. Mając na sobie w zależności od szerokości geograficznej kapcie lub turban z logo królewskiej pary. Rzecz jasna, dochowując tradycji brytyjskiej wszyscy przegryzają wszystko herbatnikiem. A najnowsze trendy wskazują, że produkty są Made in China.

Taki ślub to prawdziwe spełnienie marzeń. Złote zaproszenia, stroje od najlepszych projektantów, setki gości i szum na cały świat. Nie chciałbym tylko, żeby gadżetem na mój ślub była torba na wymiociny z wizerunkiem pary młodej, która znalazła się wśród innych równie oryginalnych. Obawiam się, że mogłaby się przydać.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*