Wsiadaj, kiedy chcesz…

Wydaje mi się, że spotykam ciebie w tramwaju coraz częściej. Zazwyczaj zajmuję jedno z tych pojedynczych siedzeń, których wybór nie grozi podwijaniem nóg, gdy na przeciwko usadowi się inny pasażer. Patrzę na szybę pokrytą brunatnymi kropelkami brudu, zagłuszam irytujące blabla muzyką ze słuchawek.

Wsiadasz. Masz ze sobą starą torbę w pastelową kratkę wypełnioną po brzegi swoimi historiami – taką, jakie można spotkać na prawdziwych targach u babulek sprzedających ziemniaki albo tanią odzież. Oprócz tej siatki masz jeszcze tylko siebie i swój świat. Przybycie sygnalizujesz na różne sposoby. Czasem cuchniesz, czasem zwracasz uwagę dziwnym ubiorem – na głowie masz płytko osadzoną czapkę z daszkiem, na której widnieje młodzieżowy napis, niemodną dżinsową kurtkę albo rozdeptane mokasyny. Do tego jeszcze rozwichrzone, od dawna niemyte włosy. Oczy. Oczy masz jakoś zwykle niebieskie i za mgłą.

Bywa, że wyglądasz i pachniesz całkiem konwencjonalnie, ale po wzroku wiem, że za chwilę zaczniesz swoje. Oj, tak. Najczęściej to tylko tiki. Wykrzywiasz głowę na boki, regularnie pociągasz nosem, albo na twojej twarzy pojawia się grymas. Nie sposób odgadnąć, czy wyrażasz nim złość czy radość. Czasem szczerzysz zęby. Niekiedy zaczynasz biegać po tramwaju. Najczęściej jednak rozmawiasz na głos sam ze sobą. Wykrzykujesz przekleństwa, albo komentujesz to, co tylko ty widzisz za oknem. Zaczepiasz stojących obok pasażerów. Prorokujesz, złorzeczysz, śmiejesz się. Nie będę płoszyć ciebie wzrokiem. Przyciszam muzykę. Chcę ciebie posłuchać.

Popatrz, jak nas wszystkich wprawiasz w zakłopotanie. Dzieci się ciebie boją, dorośli odwracają głowę, chudzi chłopcy z gimnazjum w za dużych bluzach rechoczą patrząc, jak się zachowujesz. W jednej chwili wszyscy pasażerowie mimowolnie myślą tylko o tobie. Ładnie to tak być tabu?

Znikasz z tramwaju tak nagle, jak się pojawiłeś. Na pożegnanie starsze panie ze znawstwem potrząsają swoimi kokami przypominającymi wielkie żółte ule. Biedny człowiek, chory człowiek – szeptają tak, aby każdy usłyszał. Nigdy tobie tego nie powiem, ale jeśli o mnie chodzi, to wsiadaj, kiedy chcesz. Wywracaj nasze myśli na lewą stronę. Zawstydzaj nas. Wywołuj dystans do awansów, egzaminów, cellulitów, kredytów, tej bluzki z Browaru, na którą nikogo nie stać, tego, że on już trzeci dzień nie dzwoni, a ona widziała go w sobotę z kumplami na Starym.

Do zobaczenia, do widzenia, panu!

Patrzę na szybę pokrytą brunatnymi kropelkami brudu, zagłuszam irytujące blabla muzyką ze słuchawek.

Rys. Agnieszka Radwan

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*