Dar do darta

25. Mistrzostwa Świata w Darcie organizacji PDC już za nami. Zdobywcą tytułu został debiutujący  Rob Cross. 27- letni Anglik (jeszcze rok temu był elektrykiem) niespodziewanie pokonał w finale legendę tego sportu, Phila Taylora. Wśród zawodników z 24 krajów był  również Polak – Krzysztof Ratajski, jednak odpadł we wcześniejszej fazie turnieju.

To coroczne wydarzenie jest pretekstem do podzielenia się kilkoma refleksjami o tej dyscyplinie. Dart w Polsce jest traktowany jak sport włożony pomiędzy ogrodową grę w badmintona, a obiadową rozgrywkę warcabów z dziadkiem. Jednym słowem, niepoważnie. A na tej dyscyplinie można zarobić – i to nie mało. Może kogoś dziwić fakt, że za zdobycie tytułu mistrza świata otrzymuje się  (w przeliczeniu) około dwa miliony złotych. A kwota ta wciąż wzrasta – w 2018 roku będzie ona  o 100 tys. funtów wyższa.

Za wygranie pojedynczego turnieju przeciętnej rangi można otrzymać równowartość 10-mięsięcznych polskich średnich krajowych. Do organizacji PDC (Professional Dart Corporation) zgłasza się zatem coraz więcej zawodników oraz sponsorów upatrujących w tej, z pozoru niszowej, grze źródło ciekawej promocji swojej marki. Są to przeważnie firmy bukmacherskie. Natomiast na Wyspach Brytyjskich czy Holandii najlepsi darterzy cieszą się już nie mniejszą popularnością, niż piłkarze, koszykarze czy siatkarze.

Przyglądając się mistrzostwom transmitowanym przez 3 tygodnie za pośrednictwem TVP Sport, próbowałem odpowiedzieć na pytanie: skąd bierze się rosnąca popularność tego sportu. Z pewnością z olbrzymiej nieprzewidywalności (w pierwszej rundzie odpadło aż 11 rozstawionych zawodników). Jednak dla odwrócenia proporcji przez 25 lat tytuł mistrza otrzymało tylko 6 graczy –  aż 16 -krotnie tegoroczny finalista Phil „The Power” Taylor. Niespotykana w innych dyscyplinach jest również atmosfera wytwarzana przez kilka tysięcy kibiców na trybunach. Oryginalne przyśpiewki, barwne stroje, hektolitry piwa, czy zabawowa atmosfera sprawiają, że bilety na mistrzostwa i inne turnieje są losowane i rozchodzą się w ciągu kilku minut (niczym rejestracja na WF w USOS-ie). Aby je otrzymać trzeba być prawdziwym szczęściarzem. Zawodnicy również starają się przyciągać rzesze fanów za pomocą swojej osobowości, stylu gry, czy nieszablonowego elementu wyglądu i stroju. Jedni podczas pojedynków utrzymują kontakt z publicznością, inni skupieni są wyłącznie na grze.

Te wszystkie czynniki sprawiają, że mamy do czynienia z pojedynkami unikatowych zawodników. A tam, gdzie oryginalność, tam rodzą się emocje. A żeby samemu zacząć trenować darta nie potrzeba wiele. Wystarczy kawałek wolnej przestrzeni w mieszkaniu, tarcza i 3 lotki. W tym należy, moim zdaniem, upatrywać rosnącej popularność tego sportu w wielu krajach. Być może niedługo zostanie odkryty polski talent, który będzie w stanie przełamać hegemonię Brytyjczyków w tej grze, a w przyszłości może to będzie nawet dyscyplina olimpijska.

Na zdjęciu: tegoroczny mistrz świata Rob Cross.

http://www.skysports.com/darts/news/12028/11191255/rob-cross-won-the-world-darts-title-but-who-is-he-and-how-has-his-spectacular-year-unfolded

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*