„… zrobiłbym to bez wahania”

Półtora roku po premierze, przeszedłem długo wyczekiwaną produkcję amerykańskiego giganta branży gier wideo – studia Naughty Dog. Ukończenie ,,The Last of Us Part II”, gry wywodzącej się z gatunku survival horror, było dla mnie nie lada wyzwaniem. Brutalna zabawa na emocjach, którą twórcy gry uprawiają od pierwszych godzin rozgrywki, stała się dla mnie najcięższą przeszkodą do pokonania.

Fabularnie cała opowieść opiera się na motywie zemsty głównej bohaterki. Ellie, kierowana nienawiścią, musi stawić czoła dziesiątkom wyszkolonych wrogich żołnierzy, zarażonych, zmienionych w bestie potworów czy ludziom zwyczajnie walczącym o przetrwanie w postapokaliptycznym świecie. Formuła gry jest stara i dobrze sprawdzona. Opiera się na zbieraniu zasobów, wytwarzaniu przedmiotów potrzebnych do przeżycia i pozbywaniu się przeciwników na różne, niekonwencjonalne sposoby. Jakkolwiek przyjemnym elementem gameplay by nie był, to nie jest on tym, co czyni grę świetną, a muszę przyznać, że przez całą rozgrywkę miałem poczucie obcowania z dziełem wybitnym.

Doświadczeni twórcy od początku procesu tworzenia zaznaczali w przekazach medialnych, że jest to ich najbardziej ambitny projekt. Chcieli przedstawić graczom dojrzałą opowieść o zwykłych ludziach, kierowanych najprostszymi pobudkami. Granie w TLOU 2 jest zatem przeżyciem porównywalnym do oglądania przemyślanego serialu. Każda postać przedstawiona w fabule ma swoją historię. Z niektórymi bohaterami spędzimy więcej godzin, niż byśmy się mogli spodziewać. Innych fabuła okrutnie uśmierci w najmniej spodziewanym momencie, nierzadko wtedy, gdy dopiero zaczynaliśmy ich rozumieć.

Uważam drugą część TLOU za szczytowe osiągnięcie pod względem połączenia filmowości i reguł, jakie narzuca forma gry wideo. Jest to gra liniowa, a co za tym idzie, gracz nie ma wpływu na jej przebieg. Twórcy świetnie wykorzystują ten fakt, każąc nam nieraz dokonywać okrutnych czynów, rękoma naszej postaci. Nie pochwalamy tego, co się dzieje na ekranie, ale doskonale rozumiemy mechanizmy, które prowadzą do tych strasznych sytuacji. Jest to bardzo ważny aspekt w grze, w której dokonuje się dziesiątek zabójstw. Rozumiemy naszych bohaterów i ich ludzkie odruchy.

Wspomniałem o brutalnej zabawie, którą uprawiają twórcy. Polega ona na wzbudzaniu w odbiorcy poczucia winy przez to co czyni. Bez większego zdradzania fabuły, przez pierwszą połowę gry czekałem, aż moja bohaterka dostanie okazję uśmiercenia swojego nemezis. Jednak po wielu godzinach odkrywania niuansów przeszłości mojego wroga i lekcjach o bezsensie zemsty, złapałem się na tym, że przy sposobności pozbycia się go, wcale nie chciałem wciskać przycisków odpowiedzialnych za jego katowanie. To wszystko zaserwowała mi gra, która ma dokładnie zaplanowaną historię – naprawdę niesamowite.

Nie spotkałem się jeszcze z tak odważną w swoim wpływie na gracza produkcją. Z takim poziomem immersji, doprowadzającym do spirali najróżniejszych emocji. ,,The Last of Us Part II” to szczegółowo zaplanowana opowieść mająca do zaoferowania przeżycie, którego do tej pory na rynku gier nie było. Ten produkt nie stawia na innowacyjną rozgrywkę, najważniejsza jest wstrząsająca historia o blaskach i cieniach natury człowieka. Jeden z bohaterów gry pod koniec banalnie rzuca, że gdyby znów mógł przeżyć swoje życie, to niczego by nie zmienił.

Banalnie dodam, że gdybym znów mógł się zanurzyć w emocjonalnym błocie zaserwowanym przez zespół Naughty Dog, to zrobiłbym to bez wahania.

https://www.naughtydog.com

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*