Za gadżety gotowe są sprzedać… siebie

To niewątpliwie inny film, niż oglądane do tej pory na dużym ekranie. Kontrowersyjny. Podejmuje temat tabu, jakim jest w Polsce tego rodzaju sponsoring. Skłania do refleksji.

W galeriach handlowych pełno jest na co dzień dziewczyn, które spędzają tam mnóstwo czasu. Szukają „okazji”. Za drogie ciuchy, kosmetyki, telefony i inne gadżety gotowe są sprzedać ciało. Dla nich jest ono tylko towarem, w myśl zasady wszystko na sprzedaż. Myślą, że jeśli nie mają markowych ubrań, są gorsze i nieakceptowane przez rówieśników. A przecież chcą być zawsze na topie. W domu rodzice nie zwracają uwagi skąd ich córki mają nowe rzeczy, rzadko mają dla nich czas.

Dramat obyczajowy przedstawiony przez debiutującą reżyserkę, Katarzynę Rosłaniec, pokazuje życie czterech gimnazjalistek. Jedna z nich to Milena, atrakcyjna brunetka, pewna siebie, przebojowa, pozbawiona wstydu i jakiegokolwiek moralnego oporu. Dwie kolejne to podporządkowane jej rówieśniczki, doskonale obyte zarówno w galeriach handlowych, pubach, jak i dyskotekach. I ostatnia, Alicja, typowa szara myszka, zagubiona w wielkim mieście, która chciałaby być taka, jak jej klasowe koleżanki, a czuje się przez wszystkich odrzucona. Ma niemodne ciuchy, starą komórkę i chce się uczyć. Zaprzyjaźnia się z Mileną.

Na uwagę zasługuje fakt, iż główne role odgrywają amatorki, które są w filmie naturalne i przekonujące. W tle pojawiają się rodziny bohaterek, w których nie ma miłości, oparcia, zrozumienia, za to są kłótnie i niedomówienia. Jest też wątek miłosny, który doprowadzi do osobistej tragedii jednej z galerianek.

Warto obejrzeć „Galerianki”.

Fot. www.mojeopinie.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*