Jakby ktoś położył rękę na pięciolinii…

Dzisiaj rano zmarł Krzysztof Penderecki. Miał 86 lat. O śmierci wybitnego kompozytora, powołując się na jego rodzinę, poinformowało Radio Kraków. K. Penderecki miał 86 lat, był jednym z najwybitniejszych współczesnych polskich kompozytorów i dyrygentów. Odszedł po długiej i ciężkiej chorobie.

To było w minionym wieku. 1963 rok, berlińska Komische Oper. Premierowe zagraniczne wykonanie „Stabat Mater” Krzysztofa Pendereckiego na trzy chóry a capella, fragmentu Pasji wg św. Łukasza. Skomponowana dla uczczenia 700-lecia katedry w Münster, trzy lata poźniej została wykonana po raz pierwszy w całości. Byłem na estradzie, wśród wykonawców. Nie ukrywam, mieliśmy obawy, jak ten na wskroś awangardowy utwór, zrywający z harmonią, z ugrzecznionymi dźwiękami, zostanie przyjęty. Trwał niespełna 8 minut,  a owacja berlińskiej publiczności na stojąco – dłużej.

Koncert, w którego programie były perełki polskiej muzyki chóralnej, od Wacława z Szamotuł poczynając, a na Andrzeju Koszewskim i Krzysztofie Pendereckim kończąc, został entuzjastycznie przyjęty.”Poznański Chór Chłopięcy – pisał recenzent „National Zeitung” – został obdarzony wielkimi bukietami kwiatów, z uśmiechem zakłopotania musieli uroczy chłopcy bezustannie bisować. Dopiero w czterdzieści minut po zakończeniu koncertu pierwsi słuchacze opuścili niechętnie salę.”

Szczególną wartością tego arcytrudnego utworu, zdaniem jego kompozytora, były walory dźwiękowe ujętych w partyturze wyrazów dźwięku i tekstu. Stabat Mater dolorósa iuxta crucem lacrimósa, dum pendébat Fílius. Stoi Matka obolała, łzy pod krzyżem przepłakała, gdy na krzyżu Syn jej mrze. Jerzy Kurczewski tłumaczył nam te słowa, ich ewangeliczne przesłanie. Pamiętam tę próbę chóru, na którą przyszedł on z Krzysztofem Pendereckim. Słuchaliśmy Go z zapartym tchem, gdy mówił nam o swojej wizji interpretacji tego utworu. Wcześniej nie mieliśmy w rękach zapisu nutowego, który w  kolejnych fragmentach wyglądał jakby ktoś położył rękę na pięciolinii, a opuszki palców odcisnęły, i tu, i tam, wręcz wszędzie, czarne krople nut. Dla trzech chórów równocześnie! W końcowej części tyle dźwięków, ilu nas było. I w pewnym momencie – pauza. Jakże przejmująca.  I zwieńczenie utworu –  Gloria! Fortissimo, dur, którego moc starały się wytrzymać ściany sal koncertowych, także  kościołów, w licznych krajach. I znów cisza. I oklaski. Ciarki na plecach? Mało powiedziane. Recenzent „Berliner Zeitung” zauważył, że „Stabat Mater” Krzysztofa Pendereckiego może być egzaminem dojrzałości dla każdego zespołu, gdyż wymaga nie tylko w najwyższym stopniu koncentracji wszystkich wykonawców, ale i absolutnej pewności w trafianiu w dźwięków i nieomylnego poczucia intonacji.”

PS. Krzysztof Penderecki był honorowym patronem Kapituły Nagrody im. Jerzego Kurczewskiego, także jej (w 2011 roku) laureatem. To nie jedyna poznańskość tego wybitnego kompozytora. Lata całe był zaprzyjaźniony z Filharmonią Poznańską. Jej dyrektor, Wojciech Nentwig, wraz z zespołami i pracownikami, pisze: „Mistrzu, zawsze będziesz wśród nas, jak w dniu Twoich 79. urodzin, kiedy dyrygowałeś naszą orkiestrą polskim prawykonaniem Koncertu na skrzypce, altówkę i orkiestrę. Najbliższym Zmarłego z serc płynące wyrazy współczucia…” 

Fot. Antoni Hoffmann (www.filharmoniapoznanska.pl)

 

 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*